Natasza Urbańska i Janusz Józefowicz (64 l.) są właścicielami domu w Jajkowicach pod Warszawą, gdzie sami uprawiają warzywa i owoce, które potem trafiają na ich stół.
- Jak najbardziej staramy się korzystać z naszych warzyw, owoców i tego wszystkiego, co wyrośnie w naszym ogrodzie. Bardzo o to dbamy. Prowadzimy gospodarstwo już od przeszło piętnastu lat, od kiedy Kalinka pojawiła się na świecie. Wtedy właśnie pierwsze własne warzywa i owoce zaczęły trafiać na nasz stół. To ekologiczne gospodarstwo, z którego korzystamy przez cały rok. Poszerzamy je z roku na rok, a to ogromna frajda, ale też ciężka praca. - wyznała "Super Expressowi".
Nie wszystkie jednak lądują na talerzu artystki. - Nigdy nie byłam na diecie. Nigdy też nie byłam w McDonald's. Moją naturalną dietę, ochotę na to, co jem, co lubię i chcę jeść, wyniosłam z domu. Od zawsze nasze posiłki były oparte na warzywach i owocach. Uwielbiałam jabłka, gruszki, marchewki, ogórki. Później pojawiły się też pomidory. Razem z warzywami jedliśmy w domu mięsko i ryż - tłumaczy.
Sekret urody Nataszy Urbańskiej. Gwiazda wyeliminowała z jadłospisu jedną rzecz!
- Nie jadaliśmy natomiast ziemniaków, więc teraz, gdy muszę zjeść ziemniaka, to kręcę nosem, chociaż wiem, że są bardzo zdrowe. W trasie koncertowej czasami pozwalam sobie na czekoladkę, bo czuję, że potrzebuję trochę cukru. Czekolada pojawia się więc rano do kawki. Dzień zaczynam od jogi z pilatesem. Na tyle, na ile starcza mi na to czasu, staram się utrzymywać formę i być w dobrej kondycji. Kiedy nie gram, to jest konieczność. Zresztą, lepiej się czuję, kiedy zrobię rano trening. Ale, że gram niemal codziennie, to wysiłek mam zapewniony zarówno rano, jak i wieczorem! Z utrzymaniem sylwetki nie ma więc problemu - dodała.