– Był taki czas, że to mnie denerwowało i chciałem nawet z tym walczyć, ale mi przeszło. Już wiem, że będę z tą rolą związany na zawsze – mówił Monczka.
Jak się okazuje, sam nigdy nie poznał Kalibabki. – Nigdy się nie poznaliśmy, bo kiedy ja kręciłem „Tulipana”, on był w zakładzie karnym. Uznałem wtedy, że zbuduję tę rolę bez jego udziału, że sam sobie dam z tym radę. Serial to dla mnie zamknięta sprawa, nie chcę do tego wracać i nie chcę być kojarzony tylko z tą rolą. Może, kiedy na starość będę spisywał swoje wspomnienia, opowiem więcej. Ale po ludzku przykro z powodu śmierci pana Juliana – powiedział nam aktor, który gra obecnie w popularnym czeskim serialu „Policie Modrava”.
Ale Jan Kalibabka bardzo pomagał przy stworzeniu serialu. Twórcy często konsultowali się z przestępcą. Dzięki zarobionym pieniądzom spłacił on nałożoną na niego grzywnę.
– Trzeba pamiętać, że ten serial powstał w stanie wojennym. Jestem przekonany, że pozwolenie na to, byśmy ten serial zaczęli robić, było pewnym wentylem. Bo jest obyczajowy, nie ma tu żadnej polityki, jest po prostu bardzo ciekawy facet – ogólnie mówiąc, ale to wszystko nie było takie proste, ponieważ zaczęły się pytania: czy o takim facecie można robić film? – opowiadał reżyser Janusz Dymek (82 l.).
– Kalibabka w więzieniu był primadonną. Przyznawał się do wymyślonych scen. Podawał się za kogoś, kim w rzeczywistości nie był. Nasz „Tulipan” był postacią barwną. Jaś Monczka nadał mu sympatyczność połączoną z agresywnością, męską twardością... I dlatego Kalibabka przyznawał się do takiej postaci. Bo był fajniejszy jako nasz Monczka niż taki, jakim był naprawdę - dodał.