O sprawie Krajewskiego i jego nieślubnej córki Julitty piszemy od kilku dni. Kobieta twierdzi, że jest dzieckiem legendy Czerwonych Gitar i przedstawia na to dokumenty w internecie. Muzyk idzie w zaparte i również ujawnia publicznie swoje dowody w tej sprawie. Nikt nie wie, jaka jest prawda, a pan Seweryn zdradza kolejne zaskakujące szczegóły ze swego życia.
- Zamykając ten pasjonujący temat, chciałbym oświadczyć, że nie potrzebuję państwa pomocy w kontaktach z moimi prawdziwymi dziećmi i nie mam tu na myśli tylko tych znanych. Mam dwie córki (żadna z nich nie ma na imię Julitta), z którymi mam świetny kontakt. Swoim talentem i rzetelną pracą udowodniły, że nie trzeba podpierać się znanym nazwiskiem, aby do czegoś dojść. Wygrywają od dawna międzynarodowe prestiżowe nagrody muzyczne. Na razie nie widzimy takiej potrzeby, aby powiadamiać o tym media w Polsce - w tak zaskakujący sposób skomentował całą aferę znany muzyk. Do tej pory w Polsce każdy myślał, że miał jedynie dwóch synów - Sebastiana, mającego dziś ponad 40 lat, oraz Maksymiliana, który zginął w wypadku samochodowym.
Przedstawił też fragmenty pisma sądowego wykluczającego jego ojcostwo - z pewnością dotyczące sprawy Julitty. Problem w tym, że Krajewska dysponuje dokumentami z późniejszych lat, które wykluczają wersję muzyka. Pan Seweryn miał być wyrokiem sądu pozbawiony praw rodzicielskich, ale płacił na nią przez 12 lat alimenty. Jeśli okazałoby się, że Julitta miała rację, będzie ona mogła dziedziczyć kilkumilionowy majątek gwiazdy Czerwonych Gitar na równych prawach z innymi dziećmi artysty.