Sprawa może byłaby prostsza, gdyby nie sytuacja rodzinna Meghan Markle. Była już księżna Sussex wciąż nie uregulowała relacji z ojcem Thomasem oraz przyrodnią siostrą Samanthą. Thomas został zresztą bohaterem filmu dokumentalnego, w którym bez ogródek opowiedział o kulisach „Megxitu”.
Meghan naciągnęła królową na wielką kasę! Są dowody
Teraz swoje pięć minut ma również Samantha, która była gościem programu stacji KISS FM. 56-latka oceniła, że wielu sytuacji można było uniknąć, gdyby tylko Meghan i Harry w odpowiednim czasie zaczęli nad tym pracować.
- Meghan i Harry zmagali się z różnymi sprawami i nie zrobili nic, aby poprawić swoją sytuację. Kiedy ich kontrowersyjne zachowanie budziło czyjąś niechęć, to nagle czuli się zestresowani. To oczywiście, że coś faktycznie było nie tak, bo ludzie nie są głupi. Rodzina, wydawanie publicznych pieniędzy, te i inne sprawy wpłynęły na to, jak ich postrzegano - powiedziała.
Zdaniem Samanthy problemy Meghan nie wynikają z rasizmu, tylko z tego, że bezczynnie poddała się swojej sytuacji, niejako czekając na rozwój wydarzeń. Samantha stwierdziła także, że jej przyrodnia siostra powinna być wdzięczna ojcu za to, ile pieniędzy na nią przeznaczył.
- Był praktycznie samotnym ojcem i dał jej wszystko. Pół miliona przeznaczył na jej czesne, nie wliczając w to ubrań, książek i innych rzeczy. To nie w porządku dać mu tak po prostu umrzeć bez pojednania. Chyba żaden ojciec by tego nie chciał – orzekła.
Na pytanie dziennikarzy, czy pogodzi się z siostrą, oceniła, że jest już na to za późno.