Na festiwal miała pojechać sama Sonia, aktorka z wyświetlanego tam filmu "Obława". Jednak uparła się, że musi mieć osobę towarzyszącą. Okazało się, że chodzi o jej młodszą siostrę Maję. Organizatorzy przystali na to, zakupili im bilety na przeloty i zakwaterowali Bohosiewiczówny w hotelu Beverly Garland, wydając na same noclegi blisko 4 tys. zł. Obie panie dostały też w prezencie kosmetyki i buty od sponsorów imprezy. W zamian miały uświetniać swoją obecnością pokazy i imprezy.
Przeczytaj też: Szulim kpi z Bohosiewicz! "Jedyna dziewica jaką znam"
- Sonia raz wyszła podczas wywiadu, mówiąc, że musi iść do toalety. I tyle ją widziano. Nie pojechała też na premierę do Malibu. A Maja obraziła się na Polonię, bo ktoś ją zapytał, w jakim filmie zagrała - skarży się jeden z organizatorów.
W końcu Sonia przegięła. Podczas gali wręczania statuetek Hollywood Eagle Award. Film "Obława" otrzymał to wyróżnienie, a w imieniu reżysera Marcina Krzyształowicza (44 l.) nagrodę miała odebrać właśnie Sonia. Aktorka weszła na scenę i zamiast tradycyjnej przemowy rzuciła do mikrofonu: "dziękuję", a potem odwracając się do prowadzącego: "przetłumacz".