Jeden z licznie zgromadzonych uczestników koncertu Justyny Steczkowskiej (38 l.) obraził artystkę, krzycząc: "Pokaż d...!". Wzburzona Jusia przerwała koncert i zażądała od ochrony, aby wyprowadzić osiłka o niewyparzonym języku. Niestety, łobuz sprytnie się ulotnił, a na scenę poleciało kilka jajek. Na szczęście nikomu nic się nie stało.
Święta Kinga, malarz Jan Matejko (†55 l.), dowódca AK Leopold Okulicki (†48 l.) oraz rajdowiec Janusz Kulig (†35 l.) to tylko niektóre wielkie nazwiska związane z Bochnią. Do ostatniej niedzieli o tym mieście pisano w wielu kontekstach, ale nie o skandalach. Za sprawą jednego bezmyślnego obywatela to wszystko się zmieniło.
Koncert Steczkowskiej miał być ukoronowaniem Dni Bochni. Artystka wyszła na scenę i czarowała publiczność swoimi słodkimi przebojami. Mimo deszczu nikt nie odchodził od sceny. Nagle w stronę Jusi poleciał nieprzyzwoity tekst. "Pokaż d...!" - wykrzykiwał niewychowany młodzieniec. Mimo iż zespół zaczął kolejne takty następnego utworu, Justyna krzyknęła: "Stop, stop!". I przerwała występ.
- Przepraszam was bardzo. Ochrona, proszę wyrzucić tego człowieka, który powiedział "pokaż d...". Niech się nauczy dobrego zachowania, a potem niech przychodzi na koncert - zażądała Jusia. - Nie wolno wam tak robić względem nikogo! Szanujcie kobiety i siebie nawzajem. Nie róbcie tak! - wykrzyczała artystka i kontynuowała występ.
- Pierwszy raz spotkaliśmy się z czymś takim - tak całą sytuację podsumowuje w rozmowie z "Super Expressem" menedżer Justyny Marcin Steczkowski. - Na szczęście Justyna to artystka z klasą i dokończyła koncert.
- Jestem zażenowany całą sytuacją. Jest mi wstyd za to wydarzenie i skandaliczne zachowanie tej osoby. Cała sytuacja miała miejsce w Bochni, nad czym bardzo ubolewam, bo czuję się odpowiedzialny za to miasto - wyznaje burmistrz Bochni Bogdan Kostrukiewicz (48 l.). - Po cichu przeprosiłem panią Justynę, wręczyłem jej kwiaty w dowód uznania za świetny występ i w ramach przeprosin - dodaje.
Po pechowym występie znaleziono ślady jaj rozbitych na scenie. Ktoś musiał celować w Steczkowską, ale szczęśliwie nie trafił. Sama piosenkarka nawet nie wiedziała, w jakim była niebezpieczeństwie.
- Jest mi wstyd i naprawdę jeszcze raz bardzo przepraszam panią Justynę za tę sytuację. Staraliśmy się dobrze zabezpieczyć scenę. Niestety, trafiła się jedna czarna owca! Ta osoba kompletnie nie myślała! Jak można rzucać w taką wątłą kobietę jajkami?! A gdyby trafił ją w oko?!! Jestem zażenowany! - mówi wciąż wstrząśnięty burmistrz.