Śpiewaczka szuka oszczędności, zwalniając ludzi. Innych natomiast odsuwa od pracy. To spotkało kilku etatowych dyrygentów opery, którzy od kilkunastu lat odpowiadają za najważniejsze spektakle z repertuaru. Na ich miejsce nowa dyrektor zatrudniła gościnnych dyrygentów z innych miast. Swojemu pracownikowi musiałaby zapłacić 1800 zł, gościnny dyrygent bierze dużo więcej i należą mu się zwrot kosztów podróży, nocleg oraz wyżywienie. Pracownicy WOK są pewni, że Węgorzewska ma w tym swój interes.
– Zapraszając do nas swoich gości, później może liczyć na zaproszenie do nich, a na tym świetnie zarabia! Jej stawka to od 5 do 10 tys. zł – mówią nam zbulwersowani pracownicy warszawskiej opery, którzy zgłosili się do „Super Expressu”.
Tak się stało, kiedy na początku marca orkiestrą podczas opery „La Finta Giardiniera” dyrygował znajomy Węgorzewskiej, a nie osoba zatrudniona na etacie. Miesiąc wcześniej pani Alicja była jego gościem w Filharmonii Sudeckiej.
Jak tłumaczy to pani dyrektor? – Praca orkiestry pod batutą zaproszonych dyrygentów wychodzi także naprzeciw oczekiwaniom muzyków, którzy w ten sposób mogą rozwijać i wzbogacać swoje muzyczne umiejętności – powiedziała nam Węgorzewska.
– Rzeczy, o których mówi pani dyrektor, to ochłapy! – ripostują zbulwersowani pracownicy
ZOBACZ: Węgorzewska-Whiskerd: W dzień zwalnia ludzi. W nocy śpiewa do kotleta