Wygrana w "Tańcu z Gwiazdami" daje rozpoznawalność, pieniądze i dobry samochód. Agata Kulesza z tego ostatniego zrezygnowała - oddała swoje porsche Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy. Z rozpoznawalności nie czyni swojego atutu, przeciwnie - nie chce, by nazywano ją gwiazdą.
- W zestawieniu ze mną to słowo nie funkcjonuje najlepiej. Gwiazdą jest dla mnie Janusz Gajos, Krystyna Janda, jeszcze kilka nazwisk mogłabym wymienić. Na pewno nie jestem nią ja i nie są też gwiazdami celebryci - powiedziała Kulesza w rozmowie z magazynem "Gala".
"Gwiazdorskie" życie również nie jest dla niej - Kulesza nie przepada za wystawnymi bankietami, a na imprezach się nudzi.
- Dla mnie to sztuczny świat , taki byle jaki. Nudzi mnie - przyznała Agata. - Zawsze, kiedy się daję zwieść próżności i gdzieś pójdę, to później bardzo żałuję, wręcz mam kaca moralnego. Nie umiem funkcjonować na takich imprezach. To zdecydowanie nie moja bajka - stwierdziła.
Gdy przekazała zwycięskie porsche WOŚP, pojawiły się zarzuty, że zrobiła to, aby zdobyć przychylność widzów. Aktorka zaprzecza.
- Ci którzy mnie znają, wiedzą dlaczego to zrobiłam, i nie są zaskoczeni. Nie jestem Matką Teresą, nie rozdaję wszystkiego, ale tu miałam potrzebę podzielić się z innymi. Tak po prostu. Jak się dostaje prezent od losu, warto z nim zrobić coś dobrego - oświadczyła aktorka, dodając: - Może to była też moja walka z lanserskim światem, może ja nie chcę w takim świecie żyć?
Szkoda, że na taką walkę stać tak niewiele gwiazd...