Sławomir Siejka był spikerem TVP2. Zapowiadał filmy i programy telewizyjne. Gdy przebywał we Wrocławiu, gdzie realizował swój kolejny program, ciężko zachorował. Śmierć przyszła nagle i zupełnie niespodziewanie. Z uwagi na fakt, że choroba, na którą cierpiał, tragicznie kończyła się w zaledwie 10 procentach przypadków, zaczęto spekulować o innej przyczynie zgonu prezentera Telewizji Polskiej. Zaczęto plotkować o orientacji seksualnej Siejki i zupełnie innym wirusie. W mediach zachował się jeden nekrolog, w którym wspominał go przyjaciel.
- Sławku, byłeś dla mnie nie tylko przyjacielem, ale także kimś, kto pokazał, jak można żyć inaczej, jak można żyć dla siebie. Uczyliśmy się razem, pracowaliśmy i bawiliśmy się - życie było takie piękne! Cieszyłeś się nim. Każdą chwilę i każdy dzień umiałeś pięknie przeżyć. Odszedłeś. I cóż, nic się nie stało. Nie powstała żadna dziura w ziemi, w żadnym z głazów nie wytrysnął potok. Tylko dziura w naszych sercach - bo Ciebie już nie ma" - czytamy w archiwalnym wydaniu "Gazety Stołecznej" z 29 listopada 1994 roku.