- Kupilibyśmy budy, słomę na ocieplenie... - rozmarza się Izabela Działak, kierowniczka schroniska, gdy pytam ją o potrzeby. Nie ukrywa, że liczyła na sporą kwotę, gdy para młoda na ślubie roku pomyślała o jej podopiecznych. Ceremonia odbyła się 22 września. Wtedy to Aleksandra i jej ukochany Kuba powiedzieli sobie sakramentalne "tak". I poprosili gości, by nie kupowali kwiatów, ale przekazali pieniądze na zwierzaki. Piękny gest, trzeba przyznać.
Wtedy i kierowniczka ze schroniska, i ludzie z Fundacji Centrum Pomocy Zwierzętom - TRIP zaczęli liczyć, ile mogliby kupić bud. Porządny ocieplany psi domek to wydatek nawet 600 zł, ale gdyby kupili więcej, dostaliby je może po 400 zł.
"40-50 bud!" - marzyli. Bo przecież wśród gości byli ludzie z listy najbogatszych Polaków, aktorzy, politycy. Słowem elita.
Ponad tydzień po ślubie usłyszeliśmy w fundacji i w schronisku, że żadnych pieniędzy jeszcze nie ma. Dziś, miesiąc po ślubie, wreszcie coś drgnęło.
- Mamy jedną wpłatę, 200 zł. To na pewno jest od gościa, bo jest napisane "zamiast kwiatów" - mówi pani kierownik. Na blankiecie widnieje nazwisko, które nie pojawia się na pierwszych stronach gazet.
W fundacji o tym już nie chcą z nami rozmawiać. Odsyłają do Oli Kwaśniewskiej. Od jej menedżerki Małgorzaty Herde słyszymy: - Pieniądze zostaną wpłacone, ale nie powiemy gdzie i kiedy... Jedni dawali w kopercie, inni sami wpłacali... To nie jest państwo policyjne. Przecież dopiero co był ślub - opowiada pani Małgorzata.
Idzie zima, ale kierowniczka mówi, że przyjmie pieniądze w każdym momencie, na wiosnę też. - W tym miesiącu lub za kilka. Pieniądze zawsze będą tu bardzo potrzebne.
Psy są cierpliwe, czekają...