Jerzy Pilch poruszał się na wózku. W trudach dnia codziennego pomagłaa mu Kinga Strzelecka. Pisarz o swoim życiu z niepełnosprawnością napisał w tygodniku "Polityka". - Wózek nie generuje spalin, a i tak potrafi wywołać omamy. Kogóż z nas nie przeszył strach jak z horroru: "Ja bez nóg? Nie daj panie Boże!" Owszem czasem ktoś chwyci za klamkę zamykających się przed nami drzwi, czasem jakiś kierowca stanie na zielonym świetle i poczeka, aż obrócę wózek i pokonamy krawężnik tyłem. Nienamacalny dowód istnienia - jak to się teraz mówi - potencjału - pisał Pilch.
Nie żyje Jerzy Pilch. Wybitny pisarz miał 67 lat
- Przez miesiąc leżałem w szpitalu niezdiagnozowany, cenne dni mijały, wkurwienie rosło. Teraz nadrabiam. Wózek pojawił się szybko i niepostrzeżenie. Dwa przednie małe koła, dwa duże tylne. Regulacja oparcia. W zasadzie stał się częścią ciała. Przyjęliśmy go z przychylnością, po wielu miesiącach pozwolił na wyjście z domu - czytamy dalej we wpisie pisarza.
Jerzy Pilch miał trudności z wyjściem z mieszkania. Blok, w którym mieszkał ma zbyt wąską windę, nie można także zamontować podjazdu dla wózków inwalidzkich. Pisarz nie korzystał także z opiekuna medycznego, gdyż się do niego zraził po dwóch próbach. We wszystkim pomagała mu Kinga Strzelecka.
Jerzy Pilch to zdobywca Paszportu Polityki w 1998 roku i Nagrody Literackiej Nike w 2001. Do jego najważniejszych książek należą "Bezpowrotnie utracona leworęczność", "Pod Mocnym Aniołem", "Miasto utrapienia" i "Spis cudzołożnic. Proza podróżna". Był też autorem scenariusza do "Żółtego szalika" z brawurową kreacją Janusza Gajosa.