Moja przygoda z radiem i telewizją zaczęła się przypadkiem. Po wojnie skończyłem SGGW. Po obronie pracy magisterskiej podszedł do mnie jeden z profesorów. Powiedział, że interesująco mówię, a on pomaga w przygotowaniu redakcji rolniczej w Polskim Radiu. I tak się zaczęło. To był marzec 1949 roku.
Trochę bałem się na stałe wiązać z radiem z powodów czysto politycznych. Nie miałem ochoty zajmować się propagandą, ale oświatą rolniczą. I to mi się udało. Komuniści nie zmuszali mnie do jakichkolwiek politycznych audycji.
Patrz też: Andrzej Zalewski z Ekoradia: Na początku byłem rolnikiem
Prognozowanie pogody, z którego jestem najbardziej znany, pojawiło się na samym początku mojej drogi zawodowej w 1951 r. Przyszedł mi wówczas pomysł, że dla rolnika pogoda to jedna z ważniejszych spraw. Poszedłem do dyrektora i zapytałem, czy byłaby szansa, aby komentować prognozy pogody. Otrzymałem zgodę. Dyrektor powiedział, że ma do mnie zaufanie. Komentarze, które pisałem, były emitowane o godz. 5 rano. O tej porze w radiu nie było cenzora, więc sam sobie te komentarze cenzurowałem. Z roku na rok moje pogodowe audycje zdobywały coraz większą popularność. Pewnego dnia napisałem, że "nadciąga zimny wyż rosyjski". Następnego dnia już nie pracowałem w radiu. Nie na długo mnie zwolniono, bo chłopi zaczęli pisać i niepokoić się, gdzie zniknął Zalewski.
Potem prowadziłem audycję "Kogucik radiowy". "Poranne rozmaitości rolnicze" do dziś dnia są na antenie radia, a ja zacząłem je nadawać od 1955 r.
Dziś wciąż robię to, co lubię. Wymyśliłem Święto Niezapominajki. Prywatnie też jestem bardzo szczęśliwy. Miałem dwie żony. Z pierwszą rozstałem się, z drugą Bożeną żyję już ponad 20 lat. Mam córkę Annę z pierwszego małżeństwa, która mieszka w Kanadzie. Mam też dwóch przybranych synów mojej żony - Michała i Marka.