Choć przeżycia na porodówce na zawsze pozostaną dla niej traumą, to Paulina Smaszcz-Kurzajewska często o nich opowiada. W ostatnim wywiadzie dla "Vivy" opisała brutalną prawdę o tym, jak traktowane są kobiety, które poroniły. Przypomnijmy, że dziennikarka ma dwóch synów 21-letniego Franka i 12-letniego Juliana. Między chłopcami jest spora różnica wieku. Kilka lat po urodzeniu Franka para zdecydowała się na kolejne dziecko. Niestety dziennikarka poroniła
- Prawdopodbonie dzisiaj można by ich było uratować, wtedy się nie udało. Nikt nie umiał rozmawiać z matką, która musiała urodzić dwójkę martwych chłopców, która wciąż ma wielkie piersi pełne mleka i totalną depresję. Na pytanie "Co z nimi zrobicie" z łaski ktoś ci coś odburknie, więc błagasz: "Byle nie do śmietnika" - wyznała w rozmowie z Vivą prezenterka
To jednak nie wszystko. Podczas pobytu na porodówce dziennikarka spotkała się z totalną znieczulicą.
- Nie możesz rozpaczać, bo leżysz z kobietami w ciąży: "Proszę nie ryczeć, proszę nie histeryzować! Pani stresuje matki, które zaraz będą rodzić..." - wspomina żona Kurzajewskiego.