Śmierć Wodeckiego. Odszedł król polskiej piosenki

2017-05-23 7:00

Niestety, sprawdził się najczarniejszy scenariusz. Wczoraj w warszawskim szpitalu zmarł Zbigniew Wodecki (+67 l.). Obrażenia, których doznał po rozległym udarze mózgu, były zbyt rozległe. Mimo wysiłków lekarzy, wsparcia rodziny i przyjaciół nie udało się uratować króla polskiej piosenki.

Jeszcze kilka tygodni temu był pełen życia i jak zawsze pozytywnej energii. Grał koncert za koncertem. Znowu był na fali. Wodecki słynął z pięknego głosu, bujnej fryzury i wielkiego dystansu do siebie. Niestety, w ciągu kilku dni jego życie zamieniło się w koszmar dla niego i jego bliskich.

Wodecki od lat chorował na serce i płuca. Jego schorzenia spowodowało między innymi granie na trąbce - jego ukochanym instrumencie. - Gdyby nie serce, wszystko byłoby w porządku. Mam migotanie przedsionków i lekką rozedmę płuc. Te dolegliwości zawdzięczam graniu na trąbce, która jest bardzo ciężkim instrumentem dętym - żalił się wcześniej.

Zaraz po majówce muzyk przeszedł operację wszczepienia bajpasów w prywatnej klinice. Niestety, ten zabieg spowodował u niego rozległy udar i artysta został przewieziony do szpitala MSWiA.

Wodecki po udarze został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej. Według informacji "Super Expressu" w miniony weekend próbowano go z niej wybudzić, jednak funkcje życiowe już nie wróciły. Przestał pracować jego mózg.

Przy artyście na zmianę czuwały jego dzieci i żona. Odwiedzała go też najlepsza przyjaciółka Olga Bończyk (49 l.).

Wszyscy jego przyjaciele przyjęli informację o jego śmierci z ogromnym smutkiem. - Jest mi bardzo przykro... Ciężko mi w tej chwili w ogóle coś powiedzieć, to jest przykra i smutna wiadomość. Wielka strata - powiedziała łamiącym się głosem Beata Tyszkiewicz (79 l.), która z trudem powstrzymywała łzy. Razem byli jurorami w "Tańcu z gwiazdami".

- Zbigniew był niezwykle utalentowanym muzykiem, pozbawionym złości i zawiści. Jego ostatnie lata były świetne, jego muzykę kochały i ceniły nie tylko osoby starsze, ale też młodzież. Myślałam, że uda mu się z tego wyjść, w ostatnim czasie dużo chorował, był świetnym muzykiem i niesamowitym kolegą - wspomina artystę dziennikarka muzyczna Maria Szabłowska (71 l.).

"Mój dzień jest dziś bardzo smutny. Zbyszek Wodecki był muzyką, towarzyszył nam, całej Polsce, codziennie. Będzie cicho i smutno. Jeszcze smutniej. Do zobaczenia, Zbyszku. Choć to jeszcze nie twój czas" - napisała w sieci poruszona Zofia Czerwińska (84 l.).

Zobacz także: Zbigniew Wodecki nie żyje. Pozostawił żonę i dwie córki

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają