- Czuję, że mnie boli tu i ówdzie, ale mam 84 lata, więc nic dziwnego. Ma prawo. Mój kolega mawiał, że jak mężczyzna kończy 50 lat, budzi się rano i nic go nie boli, to znaczy, że umarł. Ja mam podobnie. Jak się budzę i nic mnie nie boli, to się zastanawiam, czy żyję, czy nie żyję. To normalna rzecz, żadna sensacja - uspokaja Mikulski.
Owego felernego dnia, w którym trafił do szpitala, miał być w Kielcach na promocji swojej książki "Stanisław Mikulski, niechętnie o sobie". - To, że mnie pobolewa, to grzechy młodości. Zawsze byłem bardzo czynny. Rozumiałem, że trzeba pracować po to, żeby być w dobrej kondycji. Cztery chałupy budowałem i to prawie sam, więc boli mnie od roboty - wyjaśnia aktor. I dodaje, że na emeryturze stara się już nie przemęczać. - Na tamten świat się jeszcze nie wybieram - zapewnia Kloss.