W latach 60. dla widzów zza żelaznej kurtyny, pozbawionych prawa śledzenie wchodzących wówczas do kin filmów o Jamesie Bondzie, historia Hansa Klossa była prawdziwą gratką. Polska odpowiedź na agenta 007 była zresztą tym ciekawsza, że składała się na nią nie tylko bezpośrednia inspiracja brytyjskim szpiegiem, ale i prawdziwe historii bohaterów II wojny światowej. Nic dziwnego, że „Stawka większa niż życie”, która swoją premierę miała w 1968 r., szybko stała się hitem nie tylko nad Wisłą, ale i w innych krajach bloku wschodniego, a nawet w Szwecji! Sam Mikulski, dzięki głównej roli w serialu, stał się bożyszczem kobiet i czołową gwiazdą telewizji, sukces miał jedną bardzo wysoką cenę…
Wielkie marzenia
Rodzice urodzonego w 1929 r. w łódzkiej dzielnicy robotniczej Stanisława zupełnie inaczej wyobrażali sobie przyszłość syna. Marzyli, że po maturze rozpocznie on studia na politechnice, los chciał jednak inaczej. Jeszcze w liceum Mikulski miał okazję posmakować pracy przed kamerą dzięki niewielkiej rólce w filmie „Pierwszy start”.
To wtedy, ku niezadowoleniu rodziców, zdecydował, że będzie zostać aktorem. Jego potencjał dostrzeżono tak szybko, że ostatecznie szkołę teatralną ukończył eksternistycznie, ze względu na angaż, który otrzymał w katowickim teatrze. Dopiero jednak po odbyciu służby wojskowej, w pełni mógł poświęcić się swojemu aktorskiemu powołaniu. Nie mógł wtedy jeszcze podejrzewać, że mundur prześladować go będzie jeszcze przez wiele lat.
Narodziny polskiego Bonda
Jeszcze na długo przed „Stawką większą niż życie” chętnie powierzano mu role wojskowych. Tak było choćby w przypadku „Godzin nadziei” (1955), „Kanału” (1956), komedii „Ewa chce spać” (1957) czy „Skąpanych w ogniu” (1963). Do roli Handa Klossa Mikulski wydawał się więc wprost stworzony, choć – co ciekawe – mało brakowało, a rolę agenta J-23 zagrałby Andrzej May. Ponieważ jednak aktor nie był propozycją zainteresowany, ostatecznie Stanisława Kotlickiego podszywającego się pod porucznika Abwehry zagrał właśnie Mikulski.
I choć rola przyniosła mu ogromną sympatię widzów, na zawsze już związała go z Hansem Klossem. Do tego stopnia, że ludzie potrafili mu salutować na ulicy i jeszcze przez długie lata powierzano mu prowadzenie Festiwalu Piosenki Żołnierskiej w Kołobrzegu!
Ciemne strony sławy
Przez kolejne lata Mikulski bezskutecznie czekał na rolę, która pozwoliłaby mu pokazać się publiczności z innej strony – ciągle słyszał, że zbyt silnie kojarzy się z Hansem Klossem. – Chodziłem po reżyserach, żebrałem, i nic – wspominał w 2008 r. - No, prawie nic. Dali mi zagrać Pana Samochodzika. […] Nie o taką rolę mi chodziło.
Mimo, że łącznie aktor zagrał ponad 100 ról, ta najsłynniejsza do końca nie przestała rzutować na jego karierę. Z zazdrością patrzył na Janusza Gajosa, któremu po latach udało się uporać z łatką Janka Kosa z „Czterech Pancernych”. Być może jednak z biegiem czasu pogodził się z losem, jaka do niego przylgnęła. Jego ostatnią bowiem rolą, którą wcielił się na dwa lata przed śmiercią był właśnie… agent J-23. Mikulski zagrał go w filmie „Hans Kloss. Stawka większa niż śmierć” w 2012 r.