Mikulski nigdy nie uskarżał się na zdrowie. Tylko najbliżsi wiedzieli, że zmaga się z nowotworem. Gdy pojawiał się na imprezach, uśmiech nie schodził z jego twarzy. Rok temu zaczął się jednak uskarżać na bóle kręgosłupa. Żartował jednak z tego.
- Kto w moim wieku nie choruje na kręgosłup? Czuję, boli mnie tu i ówdzie, ale mam swoje lata - mówił.
W ostatnich miesiącach jego stan zaczął się jednak pogarszać. Ponad tydzień temu aktor trafił do szpitala MSW w Warszawie. Cały czas przy jego szpitalnym łóżku czuwali ukochana żona Małgorzata i syn Piotr. Odwiedzali go wnuk Kuba i pasierbica Kasia.
Wszyscy wierzyli, że to tylko chwilowe pogorszenie zdrowia. Liczyli, że szybko wróci do domu. Ale niestety w ubiegły poniedziałek zaczął gasnąć. Stanisław Mikulski czuł, że odchodzi. W środę wieczorem ze wszystkimi się pożegnał. Ale nawet wtedy, gdy wiedział, że jego koniec jest bliski, myślał o swoich pupilach, dwóch kotach.
Mikulski pożegnał swoje koty
- Poprosił bliskich, żeby pogłaskali i ucałowali Kacpra i Zuzię. Był z nimi naprawdę bardzo związany - wspomina ostatnie chwile aktora jego przyjaciel Krzysztof Genczelewski w rozmowie z "Super Expressem".
Bo zwierzęta były wielką miłością Mikulskiego. Przed laty kochał psy. Miał piękną bokserkę Happy. Suczka jednak nie przeżyła zastrzyku przeciw wściekliźnie.
- Kocham zwierzęta. A kiedy widzę bokserkę, to już dostaję obłędu - opowiadał Mikulski w swojej książce. - Za dziewczyną się nie obejrzę, a za bokserką - tak - śmiał się.
Ale od kilku lat pan Stanisław otaczał się kotami.
- W ogóle nie cierpiałem kotów! Naprawdę. Nie wiedziałem, że i koty mogę pokochać - mówił.
Przez 11 lat życia swojego pierwszego kota Lolusia codziennie chodził do sklepu mięsnego po świeżą wołowinkę i indyka.
- Loluś nas zdominował. Spał z nami. Cudowne, wielkie kocisko. Ważył z dziesięć kilogramów! - wspominał go. Ostatnio pielęgnował dwa śliczne koty: przywiezionego ze wsi dachowca Kacpra i rasową Zuzię. I to je wspominał tuż przed śmiercią. Myśl, że już nie pogłaszcze dwóch pupilków, była dla niego bardzo bolesna.
Aktor zmarł w czwartek o godz. 5.15 nad ranem.
- Opuszczał nas bardzo spokojnie, umarł we śnie. Odszedł naprawdę bardzo godnie - dodaje Genczelewski, współautor biografii Mikulskiego "Niechętnie o sobie".
Stanisław Mikulski w ostatnią drogę uda się najprawdopodobniej w czwartek. Rodzina chce, by spoczął na warszawskich Powązkach Wojskowych.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail