- Czy jest pan największym polskim aktorem?
- Nie sądzę. Jest takich dwóch aktorów, przy których czuję się zawsze malutki. Są to Wiktor Zborowski i Tomasz Kot. I wcale nie o to chodzi, czy są wyżsi, bo może nawet nie są. Jako osoba duża, rzadko mam okazję spojrzeć komuś w oczy z dołu, a w ich przypadku zawsze mam takie uczucie.
- Zawsze był pan taki duży?
- Do szóstej klasy podstawówki w mojej klasie wyższa ode mnie była tylko moja koleżanka Ola. Wagowo ja wygrywałem, bo Ola była szczupła. A później "przeskoczyłem" ją ze swoim wzrostem. Ale rzeczywiście, odkąd pamiętam, byłem dość masywny i wysoki.
- Podobno już w szkole podstawowej wiedział pan, że chce zostać aktorem. A w liceum tak intensywnie oddawał się pan zajęciom w teatrze amatorskim, że odbiło się to na wynikach w nauce.
- Chciałem być aktorem. Dążyłem do tego za wszelką cenę i rzeczywiście, trochę sobie odpuściłem szkołę, zwłaszcza przedmioty ścisłe. Orłem nie byłem, przy mnie można było spokojnie otworzyć okno, nie wyfrunąłbym. Teraz tego żałuję, bo wiedza zawsze się przydaje.
- W serialu "Ojciec Mateusz" jest pan ojcem dorastającej nastolatki. Nie jest pan za młody na taką córkę?
- Nocul ma 37, a może nawet 38 lat. Jest więc co najmniej 6 lat ode mnie starszy. Ale ja dość poważnie wyglądam. Mam jednak nadzieję, że jestem jako filmowy ojciec wiarygodny i relacje Nocula z jego córką, która w poprzednich odcinkach była zbuntowana, wyszły prawdziwie. Tego bym chciał. Nie wiem, jak potoczą się losy mojej serialowej rodziny, ale z tego co wiem, sporo się jeszcze wydarzy i z młodszą córką, i ze starszą. Widzowie będą więc mogli obserwować moje poczynania jako ojca radzącego sobie z dwiema niepokornymi córkami.
- Uważam, że radzi pan sobie znakomicie...
- ... z pomocą wspaniałej żony, którą gra Ewa Konstancja Bułhak, fantastyczna, moim zdaniem, aktorka. Oboje próbujemy tę rodzinę uwiarygodnić i przedstawić ją z poczuciem humoru, na czym nam obojgu bardzo zależy.
- A pan ma rodzinę?
- Mam żonę, ale o rodzinie nie chcę rozmawiać.
- Czy miał pan okazję odwiedzić Sandomierz, zanim zaczęły się prace nad serialem "Ojciec Mateusz"?
- Nie. Pierwszy raz byłam w tym mieście dopiero przy okazji zdjęć do serialu. To piękne miasto. Bardzo polubiłem Sandomierz. Za to w ciągu minionych dwóch lat odwiedziłem go już kilka razy prywatnie. I pewnie jeszcze nieraz tam wrócę.
- Jak był pan przyjmowany w czasie tych prywatnych wizyt?
- Bardzo miło. Ale nie tylko ja cieszę się dużą sympatią mieszkańców miasta. Wszyscy aktorzy grający w "Ojcu Mateuszu" są tu bardzo lubiani i zawsze ciepło przyjmowani.