Starość mnie przeraża

2009-10-20 2:01

Zaczynał od sztuk socrealistycznych, które biły rekordy popularności. Potem przyszedł czas na film i seriale, m.in. "Złotopolscy". Tylko nam Gustaw Lutkiewicz (85 l.) opowiada, jak zmieniało się jego życie.

Moją żonę Wiesławę poznałem na studiach. Ona zaczynała pierwszy rok, ja już byłem studentem trzeciego. Była fajną dziewczyną, dobrą, skromną. Miała ciężkie życie, podczas wojny uciekła przed Niemcami. Ukrywała się, bardzo ciężko pracowała u pewnej rodziny. Myślę, że to ją ukształtowało na resztę życia.  Pobraliśmy się w 1950 roku w Łodzi, do dziś jesteśmy razem, wspieramy się, pomagamy sobie.

Mamy córkę, nastoletnią wnuczkę. Skończyliśmy szkołę, ale nie mogliśmy zamieszkać razem. Żona wyjechała do Krakowa, bo dostała etat w teatrze, ja zostałem w Łodzi. Zatrudniłem się w teatrze u Kazia Dejmka (†78 l.). Wystrzeliliśmy sztuką "Brygada szlifierza Karhana". To dziwne, bo to była sztuka socrealistyczna, socrealizm w pełnym rozkwicie, a ona odniosła tak wielki sukces komercyjny. Naprawdę tłumy na nią przychodziły, jeździliśmy z nią na prowincję i nawet do Warszawy.

Po 13 latach chciałem już przenieść się do stolicy, nie dlatego, że w Łodzi było mi jakoś źle, ale czułem, że jeśli mam być bliżej sztuki, to właśnie w stolicy. Nie powiem, przy przenosinach miałam protekcję, koleżanka o mnie komuś opowiedziała. Pomogło, choć chyba największe znaczenie miało to, że nie byłem już taki nieznany. Miałem na swoim koncie kilka głównych ról na scenie, no i zagrałem w filmie np. "Ewa chce spać". Dostałem etat w warszawskim Teatrze Dramatycznym. Do Warszawy przyjechałem sam, żona pracy tutaj nie miała. Trzy sezony byliśmy tak "rozstani", ale na szczęście nic nas nie było w stanie rozdzielić. Wynająłem pokoik u pewnej starszej pani na Saskiej Kępie. Wreszcie żona przyjechała, ale tej pani to się nie spodobało.

Tułaliśmy się więc po hotelach robotniczych, aż Wiesia zapisała nas do spółdzielni na Saskiej Kępie. To żona wychodziła mieszkanie. Do dziś w nim mieszkamy. Jak wygląda nasze życie? Kiedyś biegło się po spektaklu do SPATiF-u (klub dla artystów), a dziś... Dziś życie jakby zastygło, skurczyło się. Mało kto do nas przychodzi. My też nigdzie nie chodzimy... Widzę dwa tego powody. Ludzie nie kontaktują się już tak jak dawniej. Do tego dochodzi nasze starzenie się. Sporo osób zaprzyjaźnionych jest już po tamtej stronie.

Przeszedłem dwie operacje, bardzo słabo widzę. Życie skurczyło się do bytowania. Już nie wchłaniamy życia jak dawniej. Zacząłem 86. rok życia... To nie są żarty, to już jest starość prawdziwa.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki