Stefan Laudyn o MWFF: Nie było tylko zgłoszeń z Antarktydy!

2019-10-11 18:11

Międzynarodowy Warszawski Festiwal Filmowy startuje już jutro. O tym ważnym wydarzeniu, zarówno dla twórców, jak i miłośników polskiego i światowego kina „Super Express” rozmawia ze Stefanem Laudynem, działaczem kulturalnym, współorganizatorem i dyrektorem MWFF.

Stefan Laudyn

i

Autor: AKPA / Niemiec

Program festiwalu robi naprawdę duże wrażenie. Zebraliście filmy ze wszystkich kontynentów, wybraliście je spośród 4 tysięcy zgłoszeń. Jak długo przygotowuje się taki festiwal i jakimi kryteriami w doborze repertuaru się kierujecie?

Nie było tylko zgłoszeń z Antarktydy (uśmiech). Zespół programowy, który liczy ponad dwadzieścia osób ogląda ten ogrom filmów od wiosny. Kończymy selekcję we wrześniu, tuż przed oddaniem katalogu do druku i ogłoszeniem programu. W tym roku ostatni film w programie, "Pan T." został potwierdzony już po konferencji prasowej. Kryteria doboru są niezmienne. Chodzi nam o interesujące historie, dobrze opowiedziane językiem współczesnego kina, które poruszają widzów.

Na pierwszy rzut oka widać, że polskie filmy to margines tego festiwalu. Czy nasze kino jest aż tak atrakcyjne?

Wręcz przeciwnie. Polskie filmy są dla nas bardzo ważne, podobają się publiczności, zdobywają w Warszawie nagrody. Przypomnę, że wśród laureatów Warszawskiego Festiwalu Filmowego byli Krzysztof Kieślowski, Agnieszka Holland, Borys Lankosz, Andrzej Jakimowski, Wojtek Smarzowski czy Paweł Pawlikowski. W tym roku w samym Konkursie Międzynarodowym są aż trzy polskie filmy: "Dolina Bogów" Lecha Majewskiego, "Pan T." Marcina Krzyształowicza i "Proceder" Michała Węgrzyna. To z pewnością nie jest margines.

Wśród wielu kategorii nagród znajduje się również wyróżnienie za wymiar duchowy i ludzki. Skąd ten pomysł?

Częścią programu jest sekcja Konkurs Wolny Duch, dla filmów niezależnych, idących pod prąd, pod włos, po prostu innych. Jest tu miejsce na nieskrępowaną wolność twórczą, na odrobinę szaleństwa. Twórcy świetnie rozumieją nasz zamysł - część z nich zgłaszając filmy nalega, że chcą być właśnie w Konkursie Wolny Duch. Dla mnie osobiście wymiar duchowy, często ostatnio zaniedbywany, ma duże znaczenie. Filmy głównego konkursu ocenia m.in. jury ekumeniczne, pod kątem właśnie wymiaru duchowego, takich wartości jak sprawiedliwość, godność, szacunek dla środowiska.

Festiwal to nie tylko filmy. Co godnego szczególnej uwagi poleciłby Pan z imprez towarzyszących?

Przede wszystkim spotkania z twórcami, bezpośrednio po pokazach. Będzie ich w tym roku około stu pięćdziesięciu, niektóre z udziałem wieloosobowych ekip. Każdy z widzów WFF ma możliwość bezpośredniej rozmowy z twórcami - z reżyserami, producentami, aktorami. Dzięki temu doświadczenie kontaktu z filmem otwiera się na kolejny wymiar.

Rozmawiała Martyna Rokita

Wszelkie informacje dotyczące projekcji filmowych oraz wydarzeń towarzyszących dostępne są na stronie Międzynarodowego Warszawskiego Festiwalu Filmowego: https://wff.pl/pl/

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają