Stockinger: Nie udawałem całowania z Dymną!

2016-07-20 7:00

Namiętne pocałunki, objęcia i głębokie spojrzenia w oczy. Chyba każdy pamięta sceny Anny Dymnej (65 l.) i Tomasza Stockingera (61 l.) z filmu "Znachor". Okazuje się, że uczucie, które łączyło Marię Wilczur i hrabiego Leszka Czyńskiego, miało swoje przełożenie w życiu prywatnym aktorów. Dziś wielka aktorka obchodzi urodziny, coraz rzadziej gra w filmach. Ale jak zapewnia "Super Express", pan Tomasz na zawsze zostanie w jej pamięci.

Film "Znachor" również, tak jak pani Anna, obchodzi w tym roku swój jubileusz. Minęło 35 lat od jego premiery. Mimo to Tomasz Stockinger nadal z sentymentem wspomina sceny, które odgrywał z Dymną. - Stworzyliśmy piękną parę. Podczas tych zdjęć naprawdę się sobie podobaliśmy - powiedział aktor. - Była między nami chemia. Tę fascynację widać na ekranie. Ania była w kolejnym związku, już po śmierci męża, ja byłem żonaty. Ale czasem po prostu korzystaliśmy z okazji, żeby się poprzytulać. Dobrze nam to szło, podobnie jak całowanie - mówi i dodaje, że ich pocałunki były jak najbardziej prawdziwe. - Dobry aktor nie może udawać! Tym bardziej że partnerka to przemiła, ciepła osoba i piękna kobieta. Było mi cudownie. Granie z nią było czystą przyjemnością. Ona swoją grą wywoływała we mnie tak naturalne reakcje, że już nic nie musiałem dodatkowo grać - dodał. Anna Dymna również nie może przestać myśleć o swojej zakazanej wtedy miłości. - Tomeczek już zawsze będzie dla mnie symbolem i wspomnieniem młodości i najradośniejszych zawodowych lat. "Znachor" mimo upływu czasu wciąż jest emitowany w telewizji, nadal żyje, wzrusza, bawi, cieszy ludzi. I my z Tomeczkiem wciąż, czy chcemy, czy nie, jesteśmy piękni i młodzi. Nie mam z Tomkiem kontaktu od wielu lat, ale zawsze o nim ciepło myślę - powiedziała "Super Expressowi" aktorka.

Pani Aniu, życzymy wiele lat radości!

Zobacz: Maliniak uczy się Biblii na pamięć, bo traci wzrok!

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki