W połowie lipca Jerzy Stuhr trafił do szpitala z podejrzeniem udaru mózgu. Lekarze określali jego stan jako ciężki, a rodzina pokusiła się jedynie o krótki komentarz dla mediów. Więcej o jego stanie zdrowia zdradziła przyjaciółka aktora, Krystyna Janda. Zobacz: Jerzy Stuhr po udarze. Pojawiły się PRZEŁOMOWE informacje!
W nowym numerze "Newsweeka" aktor opowiedział o swojej obecnej sytuacji. - Czeka mnie pełna rehabilitacja, że tak powiem, narządu mowy. Przez pierwsze dwa-trzy dni ciągle myślałem, że jestem w saunie. Tak było gorąco. To było szczęście w tym wszystkim, że tak szybko zareagowano. Z domu zabrano mnie do szpitala w Nowym Targu, gdzie z pełną troską się mną zaopiekowano, a stamtąd jechałem do Prokocimia, czyli do uniwersyteckiego nowoczesnego szpitala w Krakowie. I dopiero na drugi dzień po tomografii i różnych badaniach nagle nie potrafiłem skoordynować mowy. Ciągle jakby mieszają mi się sylaby, ale to pomału przemija - powiedział.
Chwilę po tym jak Stuhr trafił do szpitala, Rafał Ziemkiewicz pokusił się o szokującą wypowiedź. Nie jest tajemnicą, że aktor nie jest zwolennikiem obozu rządzącego i zdaniem publicysty to właśnie wygrana Andrzeja Dudy doprowadziła do pogorszenia jego stanu zdrowia.
OBURZAJĄCE słowa Ziemkiewicza o problemach zdrowotnych Stuhra. Jak tak można?!
— Była 21 i słupki sondażowe skoczyły. Żona zobaczyła, że się pochyliłem, jeszcze sam zszedłem po schodach, nie wiedziałem, co się dzieje, ale wiedziałem, że ktoś do mnie mówi - powiedział Jerzy Stuhr. Aktor zaprzeczył, jakoby pogorszenie jego stanu zdrowia było reakcją na zwycięstwo Andrzeja Dudy. - Czysty przypadek. Jak robię dzisiaj retrospekcję, to była fatalna niedziela. Ledwo się do szkoły dowlekłem, gdzie głosowaliśmy. Wynik wyborów aż tak mnie nie zaskoczył — dodał.