W krótkiej rozmowie z Moniką Tumińską, redaktorką działu "Gwiazdy" Super Expressu, Ewa Minge przyznała, że jej firma jest bardzo związana z rynkiem światowym, zwłaszcza włoskim. Z tego powodu była ona znacznie wcześniej świadoma zagrożenia, jakie niesie za sobą koronawirus. Z tego powodu jej szwalnia stanęła wcześniej niż inne polskie szwalnie.
Zobacz także: Robert Biedroń nie boi się koronawirusa. SZOKUJĄCA zapowiedź!
Projektantka przyznała, że nie załamała jednak rąk, traktując tę sytuację jako wyzwanie. Minge zdradziła nam: - Poczułam, że trzeba coś z tym zrobić. Nie tylko z tym, że stoi mi szwalnia, ale też widząc, co się dzieje we Włoszech (co w tym czasie nie dochodziło jeszcze w takim stopniu do Polski). Czując, co się dzieje, i że wirus w niedługim czasie może pojawić się w naszym kraju pomyślałam, że zadzwonię do szpitali i zapytam, czego potrzebują i czy są jakieś rzeczy, które moja szwalnia za darmo może wykonać. Miałam świadomość stanu i "bogactwa" polskich szpitali. Jest to więc taka nasza mała cegiełka, aby pomagać w walce z pandemią.
Zobacz cały nasz poniedziałkowy "Super Raport" (wypowiedź Ewy Minge od 1:01)