Święta kojarzą mi się z zapachami

2009-12-24 16:58

Krzysztof Krawczyk specjalnie dla superexpressowej "Gwiazdki"

Mój pierwszy publiczny występ? Miał miejsce właśnie podczas świąt Bożego Narodzenia. Stanąłem przy choince i powiedziałem wierszyk. Nie pamiętam jaki, ale zapamiętałem, że potem zostałem skarcony przez ojca, bo wystąpiłem w zabłoconych kaloszach. Ot, szybko przybiegłem z podwórka i w emocjach z powodu tremy zapomniałem zdjąć te buty. Do dziś, gdy patrzę na to zdjęcie, przypominam sobie ową historię.

Co pamiętam z dziecięcych świąt? Zapachy! To ciekawe, że pamięć dziecka rejestruje takie rzeczy. Pamiętam zapach pasty do podłogi. Razem z bratem przed świętami musieliśmy ją wypastować, a potem dokładnie wypolerować, aż mama powiedziała, że błyszczy jak lustro. Staraliśmy się bardzo, bo przed świętami robiło się rachunek sumienia: "Byłem grzeczny czy nie? Zasłużyłem na prezent czy na rózgę?". Pamiętam zapachy potraw - kapusty z grzybami, barszczu z uszkami. I karpia smażonego. Nie bardzo chciałem go jeść, bo przecież karp był moim kolegą, pływał w wannie, aż nagle znikł.

Pamiętam też zapach pomarańczy, czekolady, które jeśli były, to tylko w święta.

W domu na święta stawialiśmy żywą choinkę. Tato sam układał na niej watę, tak że aż wyglądało, jakby śnieg właśnie ją oprószył. Nie było bombek, ale łańcuchy z papieru, orzechy, cukierki. I świeczki! Tato, mimo tej waty, nigdy nie bał się, że choinka spłonie.

Najbardziej oczekiwanym momentem oczywiście było przybycie św. Mikołaja. Mama dawała sygnał: "Zdaje mi się, że Mikołaj zajechał?". "Mamo, mamo, ale żadnego tramwaju nie było!" - odpowiadaliśmy z bratem.

Mama nam wtedy tłumaczyła, że Mikołaj jeździ bezszelestnie specjalnymi saniami i zaraz przyjdzie. Oj, jak drżeliśmy z bratem, że Mikołaj przyniesie nam rózgi. Oczywiście Mikołajem był tato, który będąc aktorem, odgrywał go genialnie.

Prezenty? Większość zrobił tato. Będąc aktorem, podczas wojny nie mógł wykonywać zawodu, więc pracował w stolarni. Jako dziecko dostałem od niego tyle cudownych zabawek: drewnianego colta, wieżę zbudowaną na górze. Taką z basztami i strażnikami.

Zawsze podczas świąt ojciec czytał Biblię i pięknie opowiadał o Marii, która będąc w ciąży, szukała miejsca, by urodzić Jezusa.

Obecne święta? Spędzamy w domu pod Łodzią. 12 osób, bo taki mamy stół. Będzie syn, brat, teściowa... Niestety, już czwarty rok nie będzie z nami mamy.

I oczywiście nasze święta będą miały charakter religijny. Rodzi się Dzieciątko Jezus!

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki