O śmierci Jacka Ochmana, byłego partnera Sylwii Bomby, poinformował tydzień temu Pudelek. Na portalu przeczytaliśmy, że działacz PZPN od lat borykał się z problemem alkoholowym, który to właśnie był jego prawdopodobną przyczyną śmierci. Plotkarskie portale donosiły, że z jednego z mieszkań w bloku, w którym mieszkał Ochman, od tygodnia wydobywał się nieprzyjemny zapach. Konieczna była interwencja policji i straży pożarnej.
Sylwia Bomba potwierdziła śmierć swojego byłego partnera i ojca swojej 4-letniej córki Tosi, po czym wycofała się z mediów społecznościowych.
Polecany artykuł:
Po tygodniu nieobecności Sylwia Bomba wróciła na Instagrama i podziękowała swoim fanom za wsparcie.
- Kochani, mamy się dobrze, chwila oddechu była nam potrzebna, zwłaszcza Antosi. Liczba wiadomości ze słowami wsparcia, jakie od Was otrzymałyśmy, była dla mnie czymś absolutnie niesamowitym. Żadne słowa podziękowania nie wyrażą mojej wdzięczności dla Was - napisała na Instastory.
Przy okazji zdradziła też, że nie powiedziała jeszcze córce o tym, że jej tata nie żyje.
- Bardzo często zadajecie mi pytanie, jak sobie radzi Tosia. Po konsultacji z psychologiem ostatecznie zadecydowałam nie mówić jej na razie o zaistniałej sytuacji. Tym bardziej, że tata ostatnimi czasy w ogóle nie był obecny w jej życiu. Moment, w którym będę musiała ją o tym poinformować, będzie dla mnie bardzo trudny. Kto mnie obserwuje, ten wie, że Antosia jest całym moim światem i to ona daje mi energię i siłę do walki o nasze szczęście. Trzymajcie za nas kciuki - napisała Sylwia Bomba.
Polecany artykuł: