Sprawę ujawniło "Twoje Imperium". Tygodnik dodaje, że już niebawem Kasprzykowski, Arciuch oraz jej wciąż aktualny mąż Bernard Szyc spotkają się w sądzie. Nie ma niestety innego sposobu, aby dziecko miało zmienione nazwisko, ponieważ na przeszkodzie stają zawiłości polskiego prawa.
- Nie byłoby problemu, gdyby do porodu doszło po rozwodzie i po ślubie matki z ojcem dziecka. Wtedy sytuacja jest jasna: tatusiem jest aktualny mąż kobiety. Schody zaczynają się, kiedy dziecko z innego związku rodzi się w trakcie trwania małżeństwa albo przed upływem 300 dni od jego ustania lub unieważnienia. Nawet jeśli jego ojcem nie jest aktualny mąż kobiety, nosi ono jego nazwisko. Chyba, że wcześniej małżonkowie umówili się, że ich dzieci noszą nazwisko matki - tygodnik cytuje opinię Iwony Basior, dyrektor Urzędu Stanu Cywilnego w Warszawie.
Sprawa może się mocno przeciągnąć. Arciuch i Szyc podczas rozpraw rozwodowych nie mogą dojść do porozumienia. Udało im się jedynie osiągnąć ugodę co do podziału opieki nad ich synem, dziewięcioletnim Krzysiem.
Jak na to wszystko reaguje Kasprzykowski? Jest mocno załamany i rozczarowany tym, że niewiele może zrobić.
- Drażni go zainteresowanie mediów jego życiem prywatnym, nie umie poradzić sobie z własnymi emocjami. I jak zawsze, kiedy ma jakiś kłopot, zaczyna się objadać - wyznają znajomi aktora.
Oby cała sprawa zakończyła się jak najszybciej pozytywnym dla każdej ze stron rozwiązaniem. Z korzyścią przede wszystkim dla małego Michałka.