Iwona Sitnik-Kornecka przez ponad 25 lat była dziennikarką TVP. Kobieta pracowała w oddziale terenowym w Krakowie. Widzowie ją uwielbiali, jednak w 2017 roku zdecydowała się ona zmienić pracę. Została redaktor prowadzącą katolickiego portalu, który, jak czytamy na jego stronie, "łączący ludzi, którzy poszukują Boga oraz recepty na mądre życie". 19 lipca 2022 roku na byłą gwiazdę mediów publicznych spadł ogromny cios. Ukochany syn Iwony Sitnik-Korneckiej i Andrzeja Korneckiego (reżysera i producenta filmowego) uległ poważnemu wypadkowi. Mateusz wraz z przyjacielem i pod okiem trenera ćwiczył skoki na rowerze wyczynowym. Niestety coś poszło nie tak, a on upadł na ziemię. Choć 27-latek miał kask, to odniósł poważne obrażenia. Lekarze zdiagnozowali obrzęk mózgu oraz wiele małych krwiaków.
Przeczytaj także: Czterolatek zginął pod tramwajem w Warszawie. Dlaczego drzwi przytrzasnęły chłopca?
Po trzech tygodniach Mateusz nadal jest w śpiączce. Początkowo lekarze nie wiedzieli, czy będzie oddychał samodzielnie, ale oddycha. To była pierwsza dobra wiadomość. Wierzymy, że syn reaguje na nasze słowa, gesty i dotyk, choć lekarze wydają się być sceptyczni. Potwierdzili jednak, że reaguje na bodźce bólowe. To druga dobra wiadomość. Zaprzyjaźniony fizjoterapeuta, który pracował z aktorem Krzysztofem Globiszem po udarze, powiedział mi jasno: "Dopóki Mateusz oddycha, masz walczyć. Rozklejać się będziesz później". Pani ordynator nie chce na razie mówić, co będzie za tydzień czy za miesiąc. Ale moim zdaniem pracują z nim tak, jakby miało być dobrze - tłumaczyła Iwona Sitnik-Kornecka w rozmowie z WP SportoweFakty.
Rodzice Mateusza, jego dziewczyna i przyjaciele rozpoczęli walkę o jego powrót do zdrowia. Po takim wypadku kluczowa jest specjalistyczna rehabilitacja. Najbliżsi zapewniają, że są gotowi oddać wszystko, byle tylko Mateusz stanął na nogi. Dodatkowo uruchomiono internetową zbiórkę.
Rehabilitanci, którzy z nim codziennie pracują, twierdzą, że wykazuje coraz więcej pozytywnych odruchów, był już pionizowany. Z artykułów medycznych po badaniach prowadzonych m.in. na Florydzie wiemy, że 80 proc. pacjentów z podobnie rozległymi, ciężkimi urazami mózgu, jak u Mateusza, budzi się na ogół po ok. dwóch miesiącach. Teraz niewiele można zrobić. Trzeba czekać i bodźcować poprzez rehabilitację. Mówimy z rodziną: "Rany boskie, minęły trzy tygodnie i wciąż żadnych wielkich zmian!". Lekarze odpowiadają, że to "dopiero" trzy tygodnie - zaznacza Sitnik-Kornecka w rozmowie z WP.
Jeżeli w najbliższym czasie stan Mateusza się nie poprawi, zostanie on przetransportowany do kliniki typu Budzik. Dlaczego tam? Placówki takie dysponują najlepszym możliwym sprzętem. Iwona Sitnik-Kornecka wraz z mężem robią wszystko, by ich dziecko odzyskało zdrowie. Specjalnie też sprowadzili lek, który ma uruchomić mechanizmy naprawcze mózgu, a cena miesięcznej kuracji to ponad 2,3 tys. zł. Rodzice mają także świadomość, że koszty intensywnego leczenia w tego typu przypadkach mogą sięgać nawet ponad 30 tys. zł miesięcznie.