Przed rokiem Wiesława i Tadeusz Krupowie wywalczyli w sądzie spotkania z Allanem - dwa razy w miesiącu - i cotygodniowe rozmowy przez telefon. Za każde naruszenie postanowień sądu gwiazda miała zapłacić 800 zł. Ale Edyta natychmiast odwołała się od wyroku, twierdząc, że jej syn wcale nie chce widywać dziadków. Dodatkowym problemem było to, że Edyta i Allan przeprowadzili się do USA.
W minioną sobotę o godzinie 10.30 przed warszawskim sądem stanął sam Allan. Spotkanie z biegłym psychologiem o dziwo nie było dla nastolatka stresem. I trudno się dziwić, bo miał mocne wsparcie. Z Los Angeles przyleciała specjalnie mama Edyta, z Krakowa przyjechał jego największy przyjaciel, a dodatkowo zjawiła się chrzestna Urszula z dzieckiem.
Jak udało nam się ustalić, przy psychologu Allan zeznał, że dziadkowie chcą zrobić na złość jego mamie.
- Allan był gotowy zeznawać już w maju, ale oni koniecznie chcieli, by odbyło się to z psychologiem. Oczywiście - można. Ma co prawda 13 lat, ale przez wszystko, co przeszedł w swoim życiu, jest bardzo świadomym człowiekiem. Cały czas mi zarzucają, że ja mu nie pozwalam na kontakty. Fajnie, jakby się tu wypowiedział. Ale może byłoby im przykro, on ma bardzo mocne zdanie w tym temacie. A już dwa lata temu powiedział: "O miłość się nie walczy w sądzie, mama". To mówi wszystko, co serce dziecka może powiedzieć - powiedziała nam Edyta i dodała: - Wszyscy chyba zapominają, że chodzi o dobro dziecka...
Zobacz: Edyta Górniak pisze autobiografię
Sprawdź: Syn Górniak polubił jej nowego faceta
Poelcamy: Dariusz K. założył sprawę Górniak