Po pogotowie zadzwonił znajomy, z którym Jarosław Kozidrak wynajmował niewielkie mieszkanie w Lublinie.
Ratownicy, którzy przyjechali na miejsce, stwierdzili zatrzymanie akcji serca – mówi „Super Expressowi” Marcin Kozidrak i wyjaśnia, że nie ma tu miejsca na sensacje, bo sekcja zwłok i działania prokuratora to w takich wypadkach rzecz całkowicie normalna. – Tata miał cukrzycę i problemy z kręgosłupem. Pod koniec życia prawie nie mógł chodzić. Opiekował się nim przyjaciel rodziny, którego znamy prawie od 30 lat, ojciec wiele w życiu pomógł temu człowiekowi i nie wyobrażam sobie, żeby mógł się przyczynić do jego śmierci - dodaje syn zmarłego artysty.
Marcin nie może pogodzić się ze śmiercią ojca. Kochał go bardzo, choć nie było mu łatwo. Przez wiele lat muzyka i Bajm były dla Jarosława najważniejsze.
Przez 10 lat nie było go prawie w domu, bo trwały trasy koncertowe. Kiedy wracał na weekend moja mama - Grażyna Dubaj robiła pranie, przepakowanie walizek i od poniedziałku znów taty nie było. Pagart wysyłał Bajm jako polski towar eksportowy gdzie się dało: Czechosłowacja, NRD… a my z mamą czekaliśmy na jego powroty – opowiada Marcin.
Wczoraj spełniono ostatnią wolę zmarłego i skremowano go, urna z prochami zostanie złożona dziś do grobu rodzinnego w Lublinie.