Restauracja "Schronisko Smaków" z Bukowiny Tatrzańskiej ogłosiła za pośrednictwem Facebooka, że dołącza do Veta i zamierza ponownie otworzyć lokal. Okazało się, że Magda Gessler nie miała o niczym pojęcia. Odniosła się do tego pomysłu bardzo krytycznie: - To jest całkowita samowola pana Łukasza Zadylaka, właściciela i prezesa spółki Tatry Wysokie. Wszystkie decyzje biznesowe dotyczące prowadzenia działalności zależą od niego. Ja jestem jedynie franczyzodawcą. Będę interweniowała wszelkimi sposobami, by do tego otwarcia nie doszło - mówiła "Super Expressowi". Do otwarcia jednak doszło, a w lokalu pojawił się tłum stęsknionych klientów. Niestety spotkała ich za to kara. Zostali przyłapani na gorącym uczynku. Do restauracji przybyła policja i urzędniczki sanepidu. Mamy nagranie tego zdarzenia.
Zdaje się, że wcześniejsze obawy Magdy Gessler są już nieaktualne. Gwiazda całkowicie zmieniła zdanie. Ogłosiła to w TVN24: - Obecna sytuacja jest tak dramatyczna dla restauratorów, tak niewyjaśniona, nieklarowna i osierocona przez państwo, że ja absolutnie rozumiem, że ludzie muszą coś zrobić, żeby rząd zaczął myśleć o ludziach.
ZOBACZ:Czajka zebrał krocie na pogrzeb matki. Co zrobi z pieniędzmi, których nie wykorzysta na ceremonie? Tylko u nas!
Syn Magdy Gessler nie wytrzymał. Uderzył w rząd mocnymi argumentami. Domaga się otwarcia restauracji
Syn Magdy Gessler, Tadeusz Müller dołożył do sprawy swoje zdanie. Wyjawił je w wywiadzie dla Plejady. Przedstawił swoją szczegółową argumentację. Wspomniał o decyzjach rządu i niedawnej decyzji Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie: - Przełomowym zwrotem w tej sytuacji jest uchylenie przez Sąd w Warszawie 21 kar przyznanych przez Sanepid. Dało to impuls przedsiębiorcom, restauratorom, którzy znajdują się w najgorszej sytuacji, żeby się sprzeciwić. Jeżeli ktoś ma zadłużenie w czynszu na poziomie 100 czy 200 tys. zł, to dla niego widmo niepewnej kary przyznawanej przez Sanepid, nie determinuje go do tego, by dalej być zamkniętym. To jest dobry impuls dla restauracji, które już stoją na krawędzi upadku, żeby się otworzyć. Nie mam nic przeciwko temu. Rozumiem dokładnie to działanie, chociaż nie nawołuję do otwierania. Restaurator zdaje sobie sprawę, że goście i tak mogą obawiać się odwiedzania lokali. Otwarcie restauracji nie oznacza, że wlaściciel od razu zarobi na utrzymanie i na ewentualne kary. Sam musi radzić sobie ze swoimi lokalami. Opowiedział o swojej perspektywie: - My rodzinnie prowadzimy cukiernie, które sprzedają na wynos i najważniejsze kwestie, czyli wynagrodzenie dla pracowników jest zapewnione. Musieliśmy jednak dokonać dużych cięć w zatrudnieniu. Prowadzimy sieć restauracji, która generuje duże koszty. Żeby uruchomić restaurację potrzeba kilku tygodni, dlatego, że część pracowników się przekwalifikowała. Osoby te zraziły się do pracy w tym sektorze już pierwszym lockdownem - wróciły w wakacje, ale restauracje zostały zamknięte po raz kolejny. W branży pracowało około miliona osób w Polsce i część z nich ma obawy przed powrotem do gastronomii. Restaurator nie dość, że jest zadłużony, to musi jeszcze wykonać ogromną pracę, żeby jeszcze raz zrekrutować załogę. Należy podkreślić przy tym, że jeśli pojawią się goście, to będą oni wymagać znanej im, perfekcyjnej obsługi. Duża sieć, jak nasza, naraża się więc na skumulowane kary i koszty.
Tadeusz otwarcie przyznał, że jest za tym, aby otworzyć restauracje. Nie widzi w tym większego zagrożenia niż w handlu. Narzeka na to, że rząd nie liczy się z opinią restauratorów. Syn Magdy Gessler uważa, że może to oznacza, że nie ma takiego ryzyka, jak straszy państwo. Müller chciałby, aby rząd zmienił swoje nastawienie i wprowadził system rezerwacji online, aby uczynić odwiedziny w restauracji bezpiecznymi.