To się musiało tak skończyć. Daniel M. najwyraźniej myślał, że nie musi przestrzegać prawa. Że słynny tata to jego glejt. Nic nie robił sobie ani z nakazu kwarantanny po powrocie z zagranicy, ani z sądowego wyroku, który zakazywał mu siadać za kółkiem. W końcu miarka się przebrała i decyzją sądu młody mężczyzna trafił na miesiąc za kraty. Tam też spędził Wielkanoc.
W białostockim areszcie nie zapomina się jednak o świętach. Ale na pewno nie tak wyobrażał je sobie krnąbrny młodzieniec. Zamiast białych obrusów, pięknej porcelany i kwiatów na stole był stary stół i niezbyt okazała zastawa. Na dodatek ta pobudka o świcie. Śniadania podawane są bowiem w areszcie o 7 rano i przynoszone są do celi.
Mimo tych niedogodności kucharze zadbali o podniebienia aresztantów. Na wielkanocne śniadanie podano żurek z jajkami, bigos oraz sałatkę jarzynową. Do celi przyniesiono też wędliny, kiełbasy, schab i inne przysmaki. I to zarówno na śniadanie, jak i na obiad i kolację.
Czy jednak wszystko smakowało Danielowi tak jak przy rodzinnym stole? Pewnie nie.