W domu Martyniuków znów zagościł niepokój i problemy. Po tym jak syn Zenka usłyszał nieprzychylny wyrok w tej rodzinie znów zawrzało. Krnąbrny młodzieniec, który nie znosi jak coś nie układa się po jego myśli jest bardzo zawiedziony. To już pewne, że nie odzyska utraconego prawa jazdy tak szybko jak by tego chciał. W tej kwestii nie chciano potraktować go łagodniej niż innych.
Daniel Martyniuk bardzo starał się udowodnić, że się zmienił. W pewnym momencie nieco się wyciszył, zaczął pracować w wyuczonym zawodzie, a nawet interesować się dzieckiem. Postanowił zawalczyć o skrócenie nałożonego na niego na sześć lat zakazu prowadzenia pojazdów. – Zmieniłem swoje zachowanie, teraz jestem marynarzem, chcę odwiedzać córkę, a korzystanie z pociągów nie jest mi na rękę – takimi słowami próbował przekonać Sąd Okręgowy w Białymstoku. Sędzia nie uwierzyła w jego skruchę. Po dwóch tygodniach, 7 grudnia zapadł niekorzystny dla niego wyrok, którego wysłuchał z kamienną twarzą. Za drzwiami sali rozpraw już nie był taki potulny i odgrażał się, że nie zamierza dłużej żyć w Polsce, pełnej ograniczeń. – Prawdopodobnie zmienię miejsce zamieszkania na inny kraj – skomentował decyzję sądu, po czym mocno zdenerwowany opuścił budynek sądu.
– Domagał się pan kary sprawiedliwej i korzystnej dla siebie. Zdaniem sądu ten wyrok taki właśnie jest. Kara jest konsekwencją popełnionych przez pana czynów. Zakaz jest tylko utrudnieniem, ale nie umożliwia panu dalszego rozwoju zawodowego. Będzie musiał pan zrezygnować z komfortowego poruszania się samochodem za jego kierownicą – mówiła twardo sędzia Marzanna Chojnowska. - Niestety Daniel ma bardzo chwiejny i słaby charakter. Próbował się zmienić, bo liczył, że oddadzą mu prawko. Tak się nie stało. Obawiam się, że smutki znów zacznie topić w alkoholu i narobi sobie problemów. Dla niego ten wyrok oznacza, że nie warto było się starać. Najgorsze, że jak narobi sobie problemów zagranicą, to nikt mu nie pomoże - zdradza nam osoba z otoczenia Martyniuków.