Małaszyński bywał ostatnio gościem w domu. A to wszystko za sprawą zdjęć do debiutu reżyserskiego Cezarego Pazury. Aktor na planie spędzał długie godziny.
Nic dziwnego, że żona i syn zatęsknili za Pawłem i przyjechali do niego do Łodzi, gdzie kończono zdjęcia do filmu.
- Jeżeli tylko jest taka możliwość, to żona z synem często przyjeżdżają do mnie na plan - mówi Paweł Małaszyński w rozmowie z "Super Expressem". - Jeremiasz wcale nie jest zainteresowany tym, co się dzieje wkoło, nie ogląda się za znanymi osobami. On cieszy się, że mnie widzi - dodaje aktor.
I tak było tym razem. Podczas ostatnich dni zdjęciowych na planie "Weekendu" Jeremiasz nie opuszczał taty ani na krok. Nie zwracał uwagi ani na Pazurę, ani na Jana Frycza (56 l.) czy piękną Małgorzatę Sochę (30 l.). - Dla niego to ja jestem najważniejszy. On całą swoją uwagę skupia tylko na mnie - opowiada z dumą tata.
Paweł, gdy tylko miał przerwy, zajmował się synem. Ale taka sielanka nie trwała długo. Małaszyński musiał wracać do swoich obowiązków. Choć to wyczerpująca praca, to gra u Cezarego Pazury sprawiła mu dużo frajdy.
- Dobrze mi się pracowało na planie "Weekendu". A z Czarkiem wyśmienicie. Nie miało to znaczenia, że jesteśmy znajomymi. Na planie była relacja reżyser-aktor. Jestem pod dużym wrażeniem jego pracy - chwali początkującego reżysera Małaszyński.
Jak spisali się panowie, przekonamy się w styczniu. W weekend padł ostatni klaps na planie filmu. Teraz zacznie się montaż.
- Przez te 41 dni zdjęciowych na planie "Weekendu" pracowaliśmy naprawdę ciężko - mówi Cezary Pazura. - Wszystko po to, by widz po obejrzeniu filmu był zachwycony. Zarówno ja, jak i ekipa mamy poczucie dobrze wykonanej pracy - dodaje Pazura.
Wszyscy wrócili do domów. Teraz na pewno Paweł będzie miał dużo więcej czasu dla żony i synka.