"Super Express": Na początek chciałabym cię zapytać, co spowodowało, że osoba z takimi sukcesami w branży gastronomicznej, bo jednak jest to pewien ewenement w Polsce, zdecydowała się poświęcić swój czas i wziąć na siebie kolejne wyzwanie, którym niewątpliwie jest kariera telewizyjna?
Przemysław Klima: Mam za mało roboty (śmiech). A poważnie, słuchaj, przygoda, przygoda, przygoda z "MasterChefem", przygoda w telewizji. Znam Michela (Michel Moran - przy. aut.) wiele lat, znam Madzię (Magda Gessler - przyp. aut.). Dlatego nie musiałem się długo zastanawiać, czy pójdę, czy nie. Wiedziałem, że będzie ciekawe, że będzie fajnie, będzie sympatycznie, więc to był temat dość szybki. Powiedziałem, okej, dorzucę sobie jeszcze jedną rzecz do roboty, będę miał jeszcze mniej czasu wolnego, ale dam radę (śmiech).
Zobacz także: Przemysław Klima to polski Gordon Ramsay? Nie ma litości dla uczestników "MasterChefa"
Oglądając już pierwszy odcinek, miałam wrażenie, że od razu wszedłeś jak do przyjaciół, jak do domu. Faktycznie tak było, że od razu z Michelem złapaliście lepszy kontakt na planie?
Wiesz co, nie uważam, bo z Madzią jak siądziemy, to możemy gadać całą noc. Może takie momenty wychwyciłaś. To, co jest fajne, że nikt z nas nie idzie do garderób, nie siedzi, nie czeka, tylko cały czas razem spędzamy na planie. Bez ustanku gadamy o jedzeniu, o tym gdzie byliśmy, co robimy, co lubimy jeść, jak byśmy to zrobili... Patrzymy też, jak uczestnicy gotują, sami próbujemy coś wymyślić, jakby to samo zrobić inaczej. Tak więc nie ma dystansu żadnego. Tam jest jedna wielka rodzina na planie.
Zauważam, że ty i Magda jesteście "ostrymi" jurorami, a Michel jest łagodzącym, ciepłym, nie chcę powiedzieć milszym, bo to nie znaczy, że jesteście niemili... ale wasza krytyka jest ostrzejsza. Czy miałeś taki plan, żeby iść od razu na ostro, czy po prostu tak wyszło?
Wiesz co, ja nie mam żadnego planu, nie jestem aktorem, nie będę grał. Po prostu, jeśli ktoś bierze udział w tym programie i traktuje to serio, no to muszę niekiedy tupnąć nogą i powiedzieć: sorry, to nie jest prawidłowe, bo ja się nie będę za ciebie wstydził później. Jednak oprócz nas, mnie, Michela i Madzi, patrzą na uczestników miliony ludzi. Oni muszą zdawać sobie sprawę, że to nie jest tylko dla nas. Ich gotowanie będzie krążyło w sieci, będą w telewizji oceniani. Tak więc, czy ja byłem ostry, czy Madzia jest ostra, czy Michel jest łagodny? Wydaje mi się, że nie. Każdy ma inny charakter, każdy ma inną rolę. Każdy ma inne podejście do gotowania. Łączy nas pasja i chęć zrobienia czegoś super.
Zobacz także: W takich warunkach tyra Gessler. Nie ma lekko!
Pytam o to dlatego, że Magda w sieci często się spotyka z zarzutami, że czasami jej uwagi są za ostre, że czasami za mocno krytykuje. Czy ty też miałeś takie obawy, wchodząc w ten program i krytykując uczestników, że możesz być ofiarą hejtu, że ludzie będą mówić, że ich za bardzo dociskasz albo że ta krytyka była może nie na miejscu?
Ja ludzi nie krytykuję. Ja po prostu mówię uczestnikom, co widzę, czego sobie nie życzę. To nie jest tylko show telewizyjny. Oni naprawdę gotują na czas. Tu nie ma nic "wyciętego".
Hejt jest zawsze i będzie. Zawsze. Widzę, że jest coraz większy. Myślę, że to wynika z bezsilności ludzi albo z tego, że mają dużo wolnego czasu. I nie wiem, na czym to faktycznie polega. Wiesz doskonale, jak to wygląda. Ludzie w telewizji oceniają uczestników czy jurorów, mnie oceniają w restauracji.
Ja nie jestem zupą pomidorową, żeby każdy mnie lubił. Ja jestem prawdziwy i nie gram innej osoby. Naprawdę my chcemy, żeby ta osoba, która wygra, była osobą prawdziwą, która umie gotować. Nie będziemy słodzić nikomu, a no wiesz, to nie jest "MasterChef" dla dzieciaków. To jest inny poziom, wiesz, o czym mówię. Tu jednak walczą o kupę pieniędzy, o książkę i karierę. Tu musimy skupić się na prawdziwych realiach gotowania, bo część ludzi chce otworzyć swoje restauracje. Muszą się nauczyć, na czym polega gotowanie pod presją - dla prawdziwych ludzi, nie dla jurorów.
Powiedziałeś wcześniej, że dobrze się znasz z Michelem i Magdą. Czy czymś jednak cię zaskoczyli?
Wiesz czym? Takim luźnym podejściem, taką zabawą. Taką zabawą po prostu. To jest fajne, bo jednak wiesz, to jest dużo stresu, dużo czekania i oni są bardzo otwarci. Mają duże doświadczenie w telewizji, pracują wiele lat. Ja jestem nowy w tej branży, tak więc też musiałem się oswoić. To super dla osoby, która wchodzi z zewnątrz, z innej galaktyki, wejść w program. Rada od nich: bądź sobą. Nie udawaj nikogo innego, bo ludzie i tak cię wyczuwają. A ja taką osobą jestem szczerą, nie potrafię kłamać albo udawać czegoś, czego nie ma.
Zobacz także: Magda Gessler wyznaje: "jedzenie dobre może doprowadzić do BARDZO dobrego seksu!"
W programie są duże emocje, duże emocje uczestników, a te pewnie wpływają na jurorów. W jakiejś sytuacji pojawiły się łzy?
Wiesz co, łzy może nie, bo się rzadko wzruszam, ale na pewno będzie moje zadowolenie. Radość, że ta osoba, która mi się wydawała dobra, jest dobra. Jest tak fajną osobą i odkryła, że ma inną pasję. Ja lubię w ludziach znajdować pierwiastki czegoś, czego sami nie mogą znaleźć. I jest taka osoba, która ma inną profesję i się męczy w tej swojej pracy. A tu poczuła flow, ale bała się, bo nie miała pewności siebie. A ja starałem się mówić: jesteś dobry, jesteś dobra, rób to, będzie fantastycznie, tylko patrz, co robisz. I widziałem, że z odcinka na odcinek ta osoba się rozwija, łapie pewność siebie, łapie uśmiech na twarzy, zaczyna czuć gotowanie, łapie ten flow. I tak czułem, że ona rośnie, a ja razem z tą osobą rosnę.
Pracujesz w restauracji, która w Polsce jest pewnym ewenementem. Mało jest gwiazdek Michelin, nawet restauracji, które są w przewodniku, jest w Polsce mało, a co dopiero z takim wyróżnieniem jak twoje. Jak wielka to jest presja dla ciebie?
Gdybym powiedział, że nie ma presji, to bym cię okłamał, ale wiesz, że nie potrafię kłamać. Jest ogromna presja, ogromna odpowiedzialność za gwiazdki, za wszystkich, którzy pracują u mnie, ze mną, ponieważ nie niosę tylko odpowiedzialności gości, ale też odpowiedzialność za moich pracowników, którzy mają rodziny. Muszą te rodziny utrzymać, muszą mieć pieniądze na urlop, na wakacje, na nowy rower, prawda? Bo pasja jest pasją, ale ważne też jest, żeby dobrze zarabiać. Ja zawsze staram się, aby mój personel zarabiał tak dobrze, jak tylko może zarabiać, bo to w tych czasach jest bardzo ważne.
Zobacz także: Dorota Szelągowska będzie nową Magdą Gessler w TVN? Prezenterka stawia sprawę jasno. Mocna deklaracja
Właśnie, gastronomia to w ogóle jest taka branża w Polsce, w której jest po pierwsze - bardzo dużo roboty, a po drugie - bardzo słabe zarobki.
Myślę, że te czasy minęły, moja droga.
No to moglibyśmy się trochę pokłócić pewnie.
Jeśli dużo pracujesz, pracujesz bardzo dobrze, to powinnaś zarabiać bardzo dużo. I to jest dla mnie wyznacznik. Nie można komuś oferować bardzo małych kwot za pracę, za poświęcenie swojego czasu. Te czasy się skończyły. Jestem restauratorem i jestem kucharzem. Wiem, jak to jest pracować za bardzo małe pieniądze. Naprawdę, pracowałem za 3,50 na godzinę. Uwierz mi, kochana, wiem, jak to jest ciężko pracować po 350 godzin. I wiem, jak łatwo stracić później zapał do pracy. Dlatego będąc w tej branży, musisz dobrze zarabiać. Masz satysfakcję, że dobrą robotę robisz, a teraz zarabiasz i stać cię na rzeczy. Wtedy możesz być produktywny, możesz być fair, prawdziwy.
Oczywiście zgadzam się z tym, co mówisz, ale z drugiej strony, zobacz, że w sieci jest wiele artykułów typu "paragon grozy". Jest oburzenie, że przecież schabowy kosztuje tyle, a ja zapłaciłem za niego tyle. Jak ty na to reagujesz? Jakie ty masz podejście?
Śmieję się z tego, wiesz. Schabowy możesz zrobić z mięsa za 20 złotych i za 50 złotych. Nawet nie można powiedzieć, że każda woda tyle samo kosztuje. Wiemy, że ludzie w tych czasach potrzebują pożywki, nakręcania się i tak dalej. Ale naprawdę mnie to nie rusza, bo można byłoby zwariować. W depresję można wpaść, a ja nie chcę mieć depresji w pracy, chcę mieć spokojnie i szczęśliwe życie.
Zobacz także: Michel Moran szczerze o synu. Mało kto spodziewał się po nim takich słów
Ty w to dopiero wchodzisz i dopiero cię to czeka. Ale każdy będzie patrzył na to, za ile masz buty, za ile masz okulary, ile za to zapłaciłeś, ile za to, bo jesteś z telewizji...
Chciałem ci powiedzieć, że ja tego nie ukradłem i sobie kupiłem.
Oczywiście, że tak, ale ludzie kochają zaglądać komuś do portfela.
Ja też nie ubieram się w jakieś nie wiadomo jakie rzeczy... Nie pracujesz dla pieniędzy, nie pracujesz dla nowych butów. Pracujesz dla ludzi, żeby dawać im szczęście. A kwestią tego później jest rachunek. Ale ktoś, zamawiając pewną rzecz z karty, widzi cenę, widzi, ile to kosztuje. Nie można mówić, że on nie wiedział, że zapłaci tyle. To wszystko jest jasne i czytelne.
Ale przechodząc do jedzenia, chciałam cię zapytać, czy masz jakieś danie, które uważasz, że jest najtrudniejsze i nie lubisz go robić - z polskiej kuchni?
Zaskoczę cię. Powiem, że nie ma takich dań, których nie lubię zrobić. Jak nie potrafię, to chcę się szybko nauczyć i zrobić to najlepiej.
Zobacz także: Nie żyje finalistka "MasterChefa". Gwiazda miała tylko 35 lat!
W pierwszym odcinku tego sezonu "MasterChefa" była, jeżeli dobrze pamiętam, perliczka. No i powiedzieliście, że to jest trudne dla uczestników. Czy jeszcze pojawi się podobne wyzwanie?
Wiesz co, wydaje mi się, że tak, ponieważ będzie presja czasu, presja finału. Proste rzeczy robią się trudnymi przez to. Wydaje się, że łatwo coś zrobić, a potem wychodzą z tego hocki-klocki. Bo się zapomina, bo jest presja, bo czujesz świadomość tego, że ktoś na ciebie patrzy. My na pewno nie jesteśmy jurami, którzy chcą mówić na złość. To nie o to chodzi. Ja nie jestem taką osobą ani Michel, ani Madzia. Tylko po prostu chcemy, żeby zwycięzcy byli świadomi tego, że później będzie prawdziwe życie. Prawdziwe życie w gastronomii. I tam już nie będzie kamer, będą goście i to będą kamery.
Rozmawiała: Aleksandra Pajewska-Klucznik
Zobacz także: 16-letnia Martyna z "MasterChefa" ciężko chora w szpitalu. Mama prosi o modlitwy
Zobacz więcej zdjęć. "MasterChef": Magda Gessler i kulisy pracy na planie