Bernd Czabaun (43 l.) miał wypadek i rozbita szyba o mało nie odcięła mu prawej dłoni. Lekarze walczą w szpitalu, by przyszyta ręka się przyjęła i była sprawna. Ale nie mają zbyt wielkich nadziei.
Sobota. Dom Kamili niedaleko Frankfurtu w Niemczech. Bernd jedzie odwiedzić przyjaciela. - Mój mąż miał pomóc mu znieść szybę do piwnicy - opowiada "Super Expressowi" roztrzęsiona Kamila Porczyk. - Gdy schodzili ze schodów, kolega pośliznął się, Bernd próbował ratować szybę i ta odcięła mu dłoń - dodaje mistrzyni fitnessu ze łzami w oczach.
Kamila nie może darować sobie, że w tych chwilach nie była przy cierpiącym mężu. - Pojechałam do miasta pozałatwiać kilka spraw - opowiada Porczyk. - Dodzwoniłam do niego, ale nie odbierał...
Dopiero kilka godzin później sportsmenka dostała telefon ze szpitala, że Bernd miał wypadek i jest na sali operacyjnej. - Gdy dotarłam na miejsce, prawie wydeptałam ścieżkę w szpitalnym korytarzu. Operacja przyszycia dłoni trwała aż 7 i pół godziny - mówi.
To, czy ręka się przyjmie, okaże się w ciągu najbliższych dni. Niestety lekarze są złej myśli. Bernd musiał mieć wprowadzone plastikowe żyły, ale - co gorsza - części nerwów lekarzom nie dało się odbudować i połączyć.
- Lekarze mówią, że jeżeli w ciągu najbliższych dni w dłoni nie zacznie pulsować krew, to ona się nie przyjmie. A nawet jeśli, to i tak środkowa część będzie niewładna - dodaje zrozpaczona Kamila.