Maryla Rodowicz w wielu wywiadach opowiada o swojej zmarłej już mamie Janinie. Unikała natomiast rozmów o ojcu. Dopiero teraz w wywiadzie dla "Vivy" przyznała, że praktycznie wychowywała się bez ojca, ponieważ ten trafił do więzienia, gdy gwiazda miała zaledwie trzy lata.
- Bo tak naprawdę go nie znałam. Kiedy miałam trzy lata, wsadzili go do więzienia. Oboje rodzice przyjechali razem z dziadkami w 45 roku z Wilna do Zielonej Góry. Ojciec był starszy od mojej mamy o 17 lat. Był prawnikiem i entomologiem po studiach na Uniwersytecie Batorego w Wilnie.Mama miała 20 lat. chciała studiować na Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu... ale ojciec był tak o nią zazdrosny, że się nie zgodził. Wkrótce wsadzili go do więzienia za działalność polityczną, objęła go dopiero amnestia w 1953 roku, po śmierci Stalina. Ja miałam już wtedy osiem lat - powiedziała Rodowicz.
Gdy tata piosenkarki wyszedł na wolność, rodzice od razu postanowili się rozwieść. Kilkuletnia Maryla coraz rzadziej widywała tatę.
- Kiedy ojca wypuścili, zamieszkał w Bydgoszczy ze swoimi rodzicami, a ja bardzo rzadko się z nim widywałam. Potem zachorował na raka płuc. Leżał w szpitalu. Odwiedziłam go tam, a on zabrał mnie na korytarz i szeptem powiedział, że mogą go podsłuchiwać. Miał obsesję z poprzednich lat. Powiedział też wtedy, że chciał mi różne rzeczy przekazać, ale cały czas się rozglądał i w końcu nic nie opowiedział - dodała.