Uff! Jacek Stachursky (42 l.) jednak je. A już wszyscy myśleli, że piosenkarz postanowił zagłodzić się na śmierć. Nie tak dawno przekonywał, że kończy z jedzeniem i zaczyna odżywiać się energią słoneczną. Jak widać na załączonych obrazkach - KŁAMAŁ! Jacek wcinał zupę i drugie danie aż mu się uszy trzęsły...
Prawda wyszła na jaw! Słońce nie zastąpi jedzenia. Deklaracje Jacka o przerzuceniu się na energię słoneczną okazały się nierealne. Mamy dowód, że artyście to się nie udało. Spotkaliśmy go w jednej z sopockich restauracji, w której zajadał się obiadkiem. Swojską pomidorową i rakami z warzywami.
Po przedwakacyjnym programie "Dzień dobry TVN", gdzie Jacek oświadczył, że kończy z jedzeniem i przechodzi na odżywianie się energią słoneczną, wybuchł prawdziwy skandal! Wszyscy pukali się w czoło i uznali gwiazdora za wariata. Tymczasem okazuje się, że wcale nie jest z nim tak źle. Widać chwilowy zapał do przejścia na inedię, czyli dietę, w której nie jest przyjmowane pożywienie, przeminął.
- Nawet czasem skoczę do McDonalda - mówi "Super Expressowi" Stachursky.
Jacek słońca jednak nie porzucił. W restauracyjnym ogródku wybrał najlepiej nasłoneczniony stolik. I w blasku gorących promieni pałaszował pomidorową.