Tadeusz Sznuk - znają go zarówno ci młodsi, jak i starsi widzowie. Ikoniczna postać polskiego show-biznesu, choć życie prywatne prezenter trzyma raczej w ryzach, dla siebie, z dala od blasku fleszy. Program "Jeden z dziesięciu" za sprawą jego profesjonalizmu stał się jednym z najdłużej emitowanym teleturniejów w TVP. I w polskiej telewizji w ogóle. Po raz pierwszy Sznuk zadebiutował w show w 1994 roku, więc prowadzi "Jeden z dziesięciu" od prawie 30 lat. Ma liczne grono fanów, wiernych widzów, jest lubiany i szanowany - za elegancję, wysoką kulturę osobistą, cierpliwość, wiedzę i inteligencję. Można by długo wymieniać. Ale Tadeusz Sznuk potrafi także zaskoczyć. Po latach od swojego angażu w TVP postanowił na przykład ukrócić festiwal plotek na temat... zawartości kuferków, które otrzymują uczestnicy programu "Jeden z dziesięciu". To, co się w nich znajduje, od dawna było przedmiotem dyskusji w mediach społecznościowych. Aż w końcu musiał nadejść ten moment, w którym Sznuk zabierze na ten temat głos. Trzeba przyznać, że prawda o tym aspekcie show dla wielu osób może być szokująca.
Szok! Tadeusz Sznuk zaskoczył wszystkich po 30 latach prowadzenia "Jeden z dziesięciu". To musiało kiedyś się stać
"Jeden z dziesięciu" jest ostatnio szerzej komentowany z uwagi na rekord, jaki ustanowił uczestnik Artur Baranowski, podczas jednej z ostatnich gier. Na nowo rozgorzała też przy okazji dyskusja na temat tego, co uczestnicy dostają w tajemniczych kuferkach. Czy w torbie z nagrodami znajdują się słodycze? To najczęstszy strzał. Ale ludzie myślą też o gotówce, o książkach, a nawet dobrociach od sponsorów. A prawda jest zupełnie inna.
– Te pamiątki to, ponieważ państwo pytają, ciągle eleganckie zegarki – ujawnił Tadeusz Sznuk, prowadzący "Jeden z dziesięciu".
Dodatkowo zwycięzca otrzymuje oczywiście nagrodę finansową. Za odcinek jest to 5 tysięcy złotych, a za wygraną w wielkim finale - 40 tysięcy złotych raz zestaw kosmetyków. Za rekordowy wynik Artur Baranowski miał z kolei zgarnąć 10 tys. złotych. Zaskoczeni?