Monika Richardson: Szukałam lekkiej pracy, poszłam więc do TVP!

2011-02-08 16:00

Dwa kierunki na studiach, dorabianie po godzinach - ileż można było wytrzymać. Monika Richardson (39 l.) wpadła wtedy w nerwicę. Nie sypiała po nocach, nie chciała tak dalej żyć. Wpadła na pomysł - znajdzie sobie coś lekkiego - taką pracę choćby w telewizji. - Jestem świetna, znam języki, choć jeszcze nic nie umiem - powiedziała na spotkaniu kwalifikacyjnym. Tylko nam znana prezenterka Monika Richardson (39 l.) opowiada o momencie przełomowym w jej życiu.

- Miałam w liceum nauczyciela, który stanowczo stwierdził, że nigdy nie nauczę się angielskiego. Nie wiem, czy wiedział, jak mnie podejść, czy naprawdę tak myślał, ale ja się uparłam i dziennie wkuwałam po 100 słówek. Efekt był taki, że dotarłam do finału olimpiady językowej, a to otworzyło mi drogę na studia... na iberystyce w Warszawie. Mama pomagała mi przez pierwsze lata, ale chciałam jak najszybciej "odciąć pępowinę". Zaczęłam zarabiać: udzielałam lekcji angielskiego, tłumaczyłam koszmarny harlequin o tytule "Prosto z serca". Nie było komputerów, więc pisałam go na maszynie. Całkiem dobre pieniądze za niego dostałam.

Przeczytaj koniecznie: Monika Richardson: W szkole byłam kujonką

Kiedy kończyłam studia, siadło mi zdrowie

Potem zaczęłam drugi kierunek, amerykanistykę, oba przedmioty studiowałam dziennie, zatrudniłam się też w agencji reklamowej na cały etat. To były lata 90., wszystko było możliwe, uczyliśmy się demokracji, raczkowaliśmy w biznesie. Miałam jeszcze jedno zajęcie, byłam osobą od kontaktów i tłumaczką mojego pierwszego męża Ricka Richardsona, który był dziennikarzem.

I na koniec... napisałam strasznie ambitną pracę magisterską, taką tyradę, że nauczyciele nie wiedzieli, co z nią zrobić. I... wtedy wysiadło mi zdrowie. Miałam nerwicę, właściwie nie sypiałam. Podjęłam więc decyzję, że teraz to ja pójdę do łatwej pracy. Wydawało mi się, że taką znajdę w telewizji.

Nic nie umiem, ale jestem świetna

Zjawiłam się w TVP u Niny Terentiew (65 l.) i mówię jej: - Jestem świetna, znam języki, choć jeszcze nic nie umiem.

Śmiała się ze mnie strasznie, wołała ludzi: - Chodźcie zobaczyć, nic nie umie, ale jest świetna.

Myślę, że tę pewność siebie dała mi mama. Miała trudne życie, więc chciała, bym też była twarda. Przez ten krótki czas, gdy mogła się mną zajmować, przekazała mi: "Pamiętaj, nie siedź w kącie. Jesteś najlepsza". I ja naprawdę tak myślałam, że nie ma drzwi dla mnie zamkniętych.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają