Kultura osobista, szacunek dla innych są najwyraźniej obce Agnieszce Szulim. Zdaje się, że spikerka najpierw mówi, a potem być może myśli. Kilkoma zdaniami obraziła niejedną legendę telewizji. Urażone czują się Bogumiła Wander (70 l.) i Krystyna Loska (76 l.).
- Najważniejszym momentem dla mnie jako prezenterki było uświadomienie sobie, że nie muszę być nadętą pindą, siedzącą na stołku przy kwiatku i zapowiadającą film. Że nie muszę być wiecznie uśmiechnięta, miła, ale mogę być sobą, że mogę robić rzeczy po swojemu. Skończyły się czasy grzecznych prezenterów - stwierdziła buńczucznie Agnieszka. Zupełnie jakby zapomniała, że jeszcze cztery lata temu sama siedziała na wysokim stołku obok kwiatka i zapowiadała programy w telewizyjnej Jedynce.
Tą wypowiedzią oburzone są starsze koleżanki po fachu.
- Żadną nadętą pindą żadna ze spikerek z tego dawnego chowu nigdy nie była. Co w ogóle znaczy to słowo "pinda"? To znaczy, że co? Że puszczalska, że taka ustawiona na sztywno i ważna? Ja tego określenia w stosunku do tego zawodu nie rozumiem - mówi "Super Expressowi" oburzona Bogumiła Wander.
Podobnego zdania jest Krystyna Loska (76 l.).
- To są z pewnością obraźliwe słowa. Moda się zmienia, telewizja się zmienia. Były inne czasy, teraz są inne. Ale nigdy bym takich słów nie użyła. Kultura osobista obowiązuje nadal, niezależnie od czasów. Myślę, że wciąż warto być grzecznym prezenterem, to kwestia wychowania. Trzeba mieć na uwadze nie siebie, ale telewidzów, bo do nich się mówi i powinno się mówić z ogromnym szacunkiem - twierdzi Krystyna Loska.