Grał w wielu hitach filmowych: "Poszukiwany, poszukiwana", "Stawiam na Tolka Banana" czy "Kariera Nikodema Dyzmy". Ale rola w kultowym "Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz" sprawiła, że stał się prawdziwym amantem polskiego kina. Uwodziciel, któremu żadna kobieta się nie oprze - taki jego obraz został w naszej pamięci do dziś. W życiu prywatnym też nie stronił od pięknych kobiet. Był czterokrotnie żonaty, o innych związkach nie wspominając.
Całe życie był zdrowy jak koń. Jedynie tuż przed 90. urodzinami przytrafiła mu się tragedia. Aktor wywrócił się na ulicy i upadł tak nieszczęśliwie, iż połamał sobie nogę w kolanie. Mimo operacji i wielomiesięcznej rehabilitacji nie odzyskał pełnej sprawności w nodze, a kolano co jakiś czas przeszywają przykre bóle. Pluciński wymaga więc stałej opieki.
Pod koniec 2017 r. trafił do Domu Artystów Weteranów w Skolimowie. - Pan Tadeusz trafił do nas 2 miesiące temu i jeszcze przyzwyczaja się do miejsca. Bez problemów poznaje personel i sąsiadów. Wszyscy jesteśmy pod wrażeniem jego humoru i kultury osobistej. Zawsze był czarujący i tak jest do dziś - zachwala artystę Anna Solnicka-Heller, dyrektor placówki.
Samemu Plucińskiemu humor bardzo dopisuje. - Serdecznie pozdrawiam czytelników "Super Expressu". Obiecuję, że niedługo się spotkamy. Jestem w domu artysty weterana, a artysta weteran to brzmi dumnie - komentuje aktor.
Zobacz: Wojciech Pokora od tygodni walczył z chorobą. Przyczyna śmierci aktora