Beata Tadla i Jarosław Kret byli gwiazdami TVP. Ale kiedy nadeszła "dobra zmiana" Jacka Kurskiego, oboje zniknęli z anteny. Na szczęście para nie straciła wszystkich dochodów. Tadla prowadzi wykłady na uczelni i szkolenia z wystąpień publicznych, a Kret jako uznany podróżnik, wydaje książki o zwiedzaniu świata. Jednak strata pracy w TVP dała się im we znaki. - Od paru dni czułem, że coś wisi w powietrzu. I zostałem z niczym. Nie mam żadnego okresu wypowiedzenia, żadnego zabezpieczenia - mówił krótko po tym jak TVP nie przedłużyła z nim umowy.
Nie wszystko jednak stracone! W końcu granice stoją otworem i zawsze można czmychnąć na Zachód za lepszym życiem! Oczywiście żadne z nich nie będzie pracować na zmywaku! - Po tym, jak Beata straciła pracę w "Wiadomościach", mieszkający w Londynie znajomy namawiał ich na przeprowadzkę i rozpoczęcie nowego życia. Tam zarobki i warunki pracy są o wiele lepsze. A Jarek jest światowcem i świetnie odnalazłby się w tamtejszych mediach, gdzie powstaje wiele programów podróżniczych – twierdzi znajoma pary w "Dobrym Tygodniu".
Chociaż alternatywa jest, raczej ten plan się nie ziści. Beata Tadla bez problemu może zabrać swojego syna ze sobą. W innej sytuacji jest natomiast Jarosław Kret, którego syn na co dzień mieszka ze swoją mamą. - Nigdy nie dopuściłbym do tego, żeby mój syn wychowywał się z dala ode mnie - wyznał pogodynek.