Przez lata Beata Tadla i Jarosław Kret tworzyli idealny związek. Planowali razem spędzić całe życie. Niestety, cztery lata temu, prezenterka z mediów dowiedziała się, że pogodynek ją rzucił. Wydarzyło się to tuż przed ich udziałem w "Tańcu z gwiazdami". Wtedy wszyscy bacznie obserwowali reakcje byłych kochanków. Wydawało się, że po tym burzliwym rozstaniu, każde z nich poszło w swoją stronę. Tadla ponownie się zakochała i wzięła ślub z Michałem Cebulą. Gdy już zapomniała o przykrych doświadczeniach z poprzedniego związku, Kret przypomniał sobie o pieniądzach, które zainwestował w ich wspólny dom, w którym mieli się razem zestarzeć. Gdy wyprowadził się do Beaty, to ona została w segmencie w dzielnicy Wawer.
Polecany artykuł:
Pogodynek postanowił odzyskać środki, które wyłożył na kupno nieruchomości i urządzenie wnętrza. Uznał, że najlepszą sposobem, będzie skierowanie sprawy do sądu.
- Przez trzy lata spłacał co miesiąc lwią część kredytu i regularnie dokładał się do kosztów wykończenia domu. Sęk w tym, że nieruchomość według aktu notarialnego należy do Beaty - donosił tygodnik "Dobry Tydzień".
Teraz okazuje się, że byli kochankowie mają za sobą pierwszą rozprawę, która odbyła się on-line. Jednak jak informuje "Na Żywo", będą mieli okazję spotkać się w sądzie już 10 maja, bo wtedy sąd wyznaczył termin kolejnego posiedzenia. Tadla źle znosi całą sytuację. Znajomi bardzo martwią się o zdrowie dziennikarki, która ostatnio miała zapaść. Zresztą bliscy Jarka również z niepokojem obserwują całą sprawę. W końcu pogodynek zmagał się z depresją.
- Beata i Jarek muszą na siebie uważać. On przez 1,5 roku zmagał się z depresją, potrzebna była terapia. Ona przed laty przeszła udar, a kilka miesięcy temu z podejrzeniem zapaści trafiła do szpitala. Może powinni odpuścić walkę, zdrowie jest przecież najważniejsze - zastanawia się znajomy Beaty i Jarka.