22 sierpnia wieczorem aktor zszedł do piwnicy. Chciał naprawić zepsuty hydrofor. Niestety, został śmiertelnie porażony prądem. Jak się potem okazało, instalacja elektryczna nie była do końca sprawna.
Znalazła go córka Julia, wówczas 26-letnia kobieta. Wezwano pogotowie. Zjawiło się bardzo szybko. Jednak mimo to lekarzom nie udało się go uratować. Jak podała policja, aktor mógłby przeżyć, gdyby tamtego dnia nie zszedł do piwnicy boso. Prąd poraził go w momencie, kiedy stanął w kałuży wody.
– Wszystko wskazuje na to, że na kontakcie, którego dotknął, wystąpiło przebicie prądu. Stwierdziliśmy tam napięcie 220 V. Aktor stanął w kałuży rozlanej wody. Miał pecha, gdyż do piwnicy zszedł na bosaka – tłumaczyli policjanci.
Działka na Lubelszczyźnie z najpiękniejszego miejsca na ziemi, stała się czymś przeciwnym. Najbliżsi Chmielnika długo tam nie wracali. Czas jednak leczy rany, wypiera złe wspomnienia. – Mimo tragedii, która wydarzyła się w Suchawie, nie moglibyśmy z niej zrezygnować, bo była ona najpiękniejszym prezentem, jaki tata zrobił rodzinie – mówiła córka Julia.
– Wbrew pozorom to miejsce nie stało się dla mnie, dla naszej rodziny jakimś sanktuarium traumy. To raczej przestrzeń, gdzie czuje się pozytywną obecność taty. I ja się tu czuję na miejscu. Podobnie jak moja mama i siostra. Musimy tu przyjeżdżać, żeby się zresetować. Bo to jest miejsce, które – w przeciwieństwie do świata wokół – niewiele się zmienia. Ten dom to ostoja. Przystań – stwierdził syn aktora Igor.
Dzieci Chmielnika kontynuują rodzinną tradycję artystyczną. Igor jest aktorem, natomiast Julia dyrygentką, trenerem dykcji i śpiewu (przygotowuje wokalnie uczestników programu „Twoja twarz brzmi znajomo”).
Jacek Chmielnik przez całe życie pozostawał skromnym i pełnym pokory człowiekiem, mimo iż był niezwykle popularny dzięki rolom w kultowych filmach, jak „Vabank” czy „Kingsajz”. I choć kojarzy się nam ze śmiechem, był niezwykle poważnym, opanowanym człowiekiem. (reszta tekstu pod galerią)
– Był bardzo skromnym, pełnym pokory człowiekiem. Praca z nim była bezproblemowa, a wręcz niesamowicie przyjemna – wspominał reżyser „Vabanku” Juliusz Machulski.
– Widzowie znają go głównie z ról komediowych, ale pod maską komika i wesołej osoby okazał się bardzo wrażliwym i poważnie myślącym człowiekiem – mówił o zmarłym aktorze reżyser Jan Kidawa-Błoński
– Nie jestem urodzonym aktorem. Jestem facetem – tak natomiast określał siebie Chmielnik.