Marta Manowska w rozmowie z Vivą opowiedziała o początkach swojej kariery. - Przez rok studiowałam w Hiszpanii, grałam wtedy pielęgniarkę w etiudzie filmowej. Dziennikarką jestem z wykształcenia, a aktorką z ducha - opowiadała o sobie. Do programu Rolnik szuka żony dostała się, bo wygrała casting.
Prowadząca hit TVP nigdy nie mogła usiedzieć na miejscu. Zawsze ją gdzieś gnało! Jeszcze w liceum pracowała w Dzienniku Zachodnim. Dlatego ciągle jest w drodze, a mieszkanie traktuje jako miejsce do spania. Czy jest sama, czy znalazła miłość? Unika odpowiedzi. Zapytana jednak o to, czy nie jest za młoda na rolę swatki-terapeutki odpowiedziała: - Zrozumiałam, jak bardzo jestem odpowiedzialna za nich, bo oni pod wpływem tego programu i rozmów ze mną dowiadują się dużo o sobie, o swoich lękach. Widać, że poważnie podchodzi do swojej roli. - Życie nie jest czarno-białe, czasem trzeba schować do kieszeni swoją dumę, ambicję. Związek to nauka cierpliwości, pokory i długofalowe myślenie. Miłość musi dojrzewać, żeby być dojrzała.
Jedyne co Manowska zdradza o swoich perypetiach miłosnych to to, że była nieszczęśliwie zakochana. Zapytana o to, czego jej życzyć bez wahania odparła: Wielkiej miłości. Pytanie tylko, czy tej dojrzałej miłości, czy może zupełnie nowej? Trzeba przyznać, że dziennikarka jest bardzo tajemnicza!