Wojna Patryka Vegi i Bartłomieja Misiewicza toczyła się latem tego roku: współpracownikowi Antoniego Macierewicza nie spodobało się, że postać z "Polityki" jest wyraźnie inspirowana jego zawodowym życiorysem, więc zapowiedział pozew. Po kilku zatargach Vega w końcu skapitulował i oświadczył, że jego bohater nie ma nic wspólnego z Misiewiczem.
Sekstaśmy z Królikowskim w roli głównej! Jest WIDEO
Z okazji świąt Bożego Narodzenia nastąpił w tej materii prawdziwy cud. Vega ujawnił w wywiadzie transmitowanym na Facebooku, że przemyślał sprawę i postanowił zachować się jak prawdziwy katolik.
- Miałem do siebie pretensje o to, w jaki sposób zachowałem się wobec Bartka Misiewicza. Czułem się z tym źle, bo jestem katolikiem. Mam poczucie, że, goniąc ze sukcesem finansowym tego filmu, w pewnym momencie zacząłem iść po trupach i nie zachowywałem się jako katolik, który powinien być w porządku w stosunku do innych ludzi - ujawnił w serii pytań i odpowiedzi zorganizowanych przez Canal+.
Vega tak się przejął, że... spotkał się z Misiewiczem w hotelu! Spotkanie było oczywiście tajne.
- Na pewno go obraziłem i powiedziałem bolesne rzeczy w stosunku do niego. Koniec końców spotkałem się z nim w pokoju hotelowym, by nas nie obfotografowali, i przeprosiłem za to, co zrobiłem. Przytuliłem go, życząc mu wszystkiego, co najlepsze w dalszym jego życiu. On opowiedział mi o swoich doświadczeniach w areszcie. Cieszę się, że tak to się skończyło, bo naprawiłem tę sytuację na tyle, jak było to możliwe - ujawnił.