Henryk Gołębiewski nie miał lekkiego życia, a tragedie, które go spotykały coraz bardziej pogrążały go w szponach nałogu. Jego wybawieniem okazała się Marzena, którą poślubił w 2006 roku. To ona była dla niego oparciem, gdy walczył z chorobą nowotworową. Żona aktora była wówczas w ciąży. Gołębiewski bał się, że nie dożyje narodzin swojej córeczki. Całe szczęście udało mu się wygrać z rakiem. Róża, która w sierpniu skończy 14 lat, jest dziś oczkiem w głowie taty, który przyznaje, że nie potrafi jej odmawiać.
- Mam zbyt miękkie serce, nie potrafię być wymagający. Wiem, że popełniam błąd. Ale nasze relacje są świetne. Gdy córka coś chce, przychodzi i rozmawia ze mną. Zawsze się ze sobą zgadzamy. Jedynie z żoną się kłóci, i to ostro - powiedział w rozmowie z tygodnikiem "Świat & Ludzie" .
Henryk Gołębiewski nie ukrywał, że pandemia dała mu się we znaki. Nie zamierzał jednak bezczynnie czekać na ofertę współpracy, tylko został monterem klimatyzacji.
- Świat celebrytów czy świat zwykłych ludzi, co za różnica. Wykonuję pracę aktorską najlepiej, jak mogę, tak samo fizyczną. To i to jest pracą - powiedział tygodnikowi.
Henryk Gołębiewski razem z żoną i córką mieszkają w starym bloku na warszawskim Mokotowie. Mają skromne, dwupokojowe mieszkanie. Aktor podkreśla jednak, że niczego im do szczęścia nie brakuje, a małe mieszkanie ma swoje zalety. Jedną z nich jest doskonała lokalizacja.
- Mamy 51 metrów, są trzy osoby, zmieszczą się i mniej jest do sprzątania. Każdy kąt znam, w dodatku mieszkamy przy metrze, samochód nawet niepotrzebny - zachwala Henryk Gołębiewski.