Szanujący się członek społeczności zwanej warszawką nie byłby sobą, gdyby nie zabrał Natalii do najmodniejszego miejsca. Oczywiście wybór padł na jedną z restauracji sushi - miejsce, w którym goście raczeni są surową rybą zawijaną w wodorosty.
W takim oto miejscu biedna Natalia przez ponad dwie godziny siedziała jak na tureckim kazaniu i słuchała długich opowieści Kuby. Do tego musiała jeść te surowe ryby! Nic więc dziwnego, że minę miała równie skwaszoną co ryż w sushi. Jej oczy ożywały tylko wtedy, kiedy mogła pociągnąć łyczek porządnego winka. Jak tylko skończyli jeść, Natalia poprosiła o odwiezienie się do domu. Ledwo wysiadła z auta, a Wojewódzki w swojej lansiarskiej bryce zniknął za rogiem, chwyciła za telefon. Spragniona towarzystwa wesołych ludzi zadzwoniła po dwóch sympatycznych kolegów, bo w takim nastroju nie chciała kończyć dnia.
Wreszcie wesoła gromadka przyjaciół się spotkała i w te pędy ruszyła zjeść coś normalnego. A co może być pyszniejszego niż pizza? Wojewódzki, jak chce poderwać porządną dziewczynę, powinien brać przykład z kolegów Natalii. Bo nudne opowieści o sobie, to nie droga do skutecznego podrywu.