Kosił trawę, zajmował się córeczką, gotował, a na koniec rozmyślał o filmowej wersji swojego ukochanego musicalu "Metro".
O takim mężczyźnie jak Józefowicz marzy niejedna kobieta. Słynny choreograf to ideał faceta - przystojny, bogaty, pracowity i ma serce do dzieci. I nie przestaje takim być nawet wtedy, kiedy przekracza kolejną ważną i bolesną w życiu mężczyzny granicę. W dniu, w którym kończy 50 lat.
Na próżno spodziewano się hucznej imprezy z tej okazji. Nic z tych rzeczy. Szacowny jubilat zamiast się bawić, uwijał się jak w ukropie. Najpierw Józefowicz, dosiadając traktorka niczym Forest Gump, kosił trawę na posesji. Potem zajął się przygotowaniem obiadu dla swojej pięknej żony Nataszy Urbańskiej (32 l.). A w przerwach w wykonywaniu tej ważnej czynności znalazł czas na zabawę z ich maleńką córeczką Kaliną (1 r.).
- Nie robię żadnych podsumowań, bilansów... Chociaż gdyby się tak zastanowić, to liczba rzeczy, które zrobiłem i osiągnąłem w życiu, jest przerażająco duża - powiedział skromnie w rozmowie z "Super Expressem".
Mistrz zdradził nam też swoje największe urodzinowe życzenie. Chciałby, aby jego teatralne dzieło - musical "Metro" - wypadło równie imponująco w wersji filmowej.
- Na razie dopinamy scenariusz i szukamy sceny. To wbrew pozorom nie jest takie proste. I pewnie jest to moje największe urodzinowe marzenie. Żeby ten projekt wypalił i żeby udało się znaleźć odpowiednie dla niego miejsca i ludzi - wyznał Józefowicz. - Dużo już w życiu zrobiłem, ale wierzę, że te najważniejsze projekty jeszcze czekają na realizację. I podobnie jak filmowe "Metro", jeszcze są przede mną - dodał z błyskiem w oku.
Wieczorem wielki artysta oddał się rozmyślaniom, jak swoje marzenia wprowadzić w czyn. A urodziny? Cóż, uczcił je jak przystało przy takiej okazji pięćdziesiątką porządnego trunku.