Syn Jarosława Kulczyckiego i jego byłej żony Mileny Ballue zmarł nagle miesiąc przed swoimi 20. urodzinami. Zasłabł na siłowni z powodu zatrzymania akcji serca. Były prezenter "Panoramy" o śmierci syna dowiedział się będąc na wakacjach w Ustce ze swoją drugą rodziną, żoną Dorotą i dwójką małych dzieci - synem Samborem i córeczką Różą.
- Kiedy trochę ochłonąłem, najpierw położyłem się na ziemi po prostu, ale wstałem i powiedziałem: muszę iść nad morze, sam. No i poszedłem. Była pusta zupełnie plaża. Niskie, ciężkie chmury. Dość ciepło. Uklęknąłem na piasku i zacząłem się z nim żegnać po prostu. W tym momencie z nieba spadło kilka kropel deszczu. Jestem racjonalny. Szkiełko i oko. Ale takie rzeczy się zdarzają. One są źródłem wielkiej nadziei i pocieszenia. Potem nie padało przez cały dzień - to było niesamowite - mówił Kulczycki w "Dzień dobry TVN"
Jarosław Kulczycki wspomina zmarłego syna. Filipa nie ma już 5 lat. Łzy cisną się do oczu
Dziennikarz wyjawił także, co dolegało jego synowi.
- W dodatkowych badaniach dopiero wyszło, że w mięśniu serca Filipa były struktury, które są charakterystyczne dla przewlekłego stanu zapalnego. Najprawdopodobniej on w sezonie grypowym, przeszedł grypę, tylko nie wiedzieliśmy, że ten wirus drąży mięsień jego serca i powoli go niszczy. W momencie, gdy Filip położył się na ławeczce, by wycisnąć sztangę - osłabł, a potem nagle się podniósł i to spowodowało, że jego serce zatrzymało się - dodał.
Filip Kulczycki został pochowany na Cmentarzu Północnym w Warszawie.